i po niedzieli

malpka mama i ja

Ustka….ja z mamą, tajemnicza dziewczynka z małpką…Zdjęcie widnieje na mojej stronie na facebooku. Przed chwilą znalazła się dziewczynka.

To słowa na czacie

Panie Tomaszu, jestem z domu Joanna Golde i widze siebie na zdjeciu z lat 50tych, ktore zostalo zrobione nad morzem (Ustka) w czasie wakacji z moja babcia. Mam je w rodzinnym albumie wraz z niejasnym wspomnieniem z tego lata… Pozdrawiam z Paryza

Tak, moja mam przyjaźniła się z piękną Hanką Golde, zapewne matką pani Joanny…..zresztą pisząc teraz książkę o domu pisarzy na Iwickiej, o swoich rodzicach, piszę o Hannie Golde i to są czasami dramatyczne opisy. Mam też znaki zapytania. Ale to wszystko jutro…

Bardzo wiele serdecznych głosów po wczorajszym programie.  Nie czuję się jednak ekshibicjonistą. I nie wstyd mi. Chyba nauczyłem się szczerości i że mówienie o chorobie może być znakiem nie słabości a siły.

Dzwoni z Krakowa poeta Józek Kurylak, ze dzwoniła do niego jego córka, ze widziała mnie w telewizji, że jest5em ciężko chory. Co ma mówić – Józek, nie czuję się teraz chory. Józek to osobliwa postać, poeta w 100%, najbardziej poetycki poeta jakiego znam. Był, jest wielkim wielbicielem poezji mojego ojca.

Ten program, zapewne pomoże mojej książce”Osobisty przewodnik po depresji” , ale ważniejsze, że mogę pomóc ludziom, którzy dręczeni są przez depresję. To zaskakująco powszechne…

Do pobliskiego Międzylesia, centrum miasteczka w trakcie wielkiej zmiany. Zakładzik fryzjerski pana Stefana. Niestety pewnie rozbiorą tę budkę, która ma swój byle jaki wdzięk i swoje lata. Pan Stefan już ledwie się rusza, przypomina mi żółwia, skarży się, że dręczy go podagra. Podwójna ulica już gotowa, kończą być robione dwa ronda. Przy domu kultury będzie przejście podziemne. Szukam pani Barbary, szefowej domu, jest na spotkaniu…biorę do niej komórkę. Nadal zbieram i kompletuje numery, po utopieniu swojego aparatu.

Dzwoni Marysia Stauber z Paryża , długo rozmawiamy, okazuje się, że jest przyjaciółką pani Joanny z Paryża, tej od małpki – świat jest mały.

Kilka dni temu: Siedziałem w kawiarni w warszawskim ogrodzie botanicznym i kończyłem jeść ciastko, gdy nagle usłyszałem trzepot skrzydeł. Na talerzu usiadła sikorka , porwała resztkę ciastka i odfrunęła. Musiało minąć kilka dni, zanim doceniłem ta scenkę.

Podobno dzika świnia z sześcioma małymi spacerowała dzisiaj po naszej ulicy, a ja to przegapiłem….Pies sąsiadów o mało nie oszalał.

Na uroczystość Zwierciadła do Królikarni. Bardzo było bogato, smacznie, masa znajomych.Setki osób, to ten tak zwany wielki świat.  Przy stoliku z malarką Agatką Bogacką ( znam ją od dziecka) i jej facetem Rafałem Gruntem….koncert. Dla niewielkiej grypy osób zwiedzenie w Królikarni wystawy rzeźby Rodina i Dunikowskiego, oprowadzała kuratorka wystawy….jest Wojtek Fibak, bardzo z nim serdecznie…Potem wielkie żarcie….Czesław Bielecki, z którym zawsze darłem, ale zawsze go podziwiałem, podchodzi serdecznie. Tak, to on dzwonił niedawno poruszony moim felietonem w Zwierciadle. Nie byłem pewien, czy mi się to nie śniło. Jakby czytał moje myśli –  mówi, tak to naprawdę byłem ja. Architekt Michała Borowski podobnie, on widział mnie wczoraj. Michała znam ze Szwecji ….Z nim tam też miałem konflikty, a teraz serdecznie….

PODYSKUTUJ: