wczoraj Gdańsk, wcześniej zoo w Oliwie…umiarkowany smutek uwięzionych zwierząt. Trochę mi brakuje tam ludzi w klatkach. Dzieci mają tyle fantastyki w telewizji, że nawet fantastyczne zwierzęta nie robią zbyt dużego wrażenia. W Gdańsku na starym mieście Jarmark Dominikański, więc nadmiar wszystkiego, też ludzi.
Oglądam po nocach Olimpiadę, telewizor tu prawie na całą ścianę, jest się bardziej tam, niż ci na widowni.
Wysyłam felieton do Przeglądu. Znowu dobra recenzja z „Rzeki podziemnej”. Jak to możliwe, że przy pierwszym wydaniu ta książka została niezauważona, a teraz tyle się o niej pisze?
Odwiedzają nas znajomi z dziećmi. Wspólny obiad u Jędrusia, gdzie smacznie obficie i tanio. I jedziemy niedaleko, do pałacu w Ciekocinku, gdzie międzynarodowe zawody w jeździectwie. Chłodno i deszczowo, ale piękne konie, wszystko tam piękne, nawet stajnie i końskie odchody od razu sprzątane na eleganckie szufelki.
Niepokojąco tu rośnie rola jedzenia, jak w sanatoriach i w domach spokojnej starości.