czwartek

znowu okropny sen, mieszkam z rodzicami bardzo młodymi, ja całkiem niemłody, cos szpecą siedząc przy stole. Pytam co się stało. Ze wstydem mówią, że kończą nam się oszczędności. I nie będziemy mieć z czego żyć. Bardzo na czasie sen. Potem chce gdzieś zadzwonić, ważny telefon, nie potrafię obsłużyć swojego aparatu. Więc jak to w moich snach, znowu niemożność.

w południe ruszamy do Wilna.

Od kilku godzin w Wilnie, GPS prowadził nas głównie lasami, wiec kraj zdawał się wyludniony. Hotel w starej części miasta. Problemy z parkingiem bo zabrakło miejsc na hotelowym parkingu, groził nam parking miejski i korzystanie z parkometru, tu płaci się do 24 , więc kwota by była zawrotna. Chcieliśmy zapłacić za dwie godziny, ale parkometr nie wydawał biletu. Ewa wpadła w rozpacz, dzięki czemu usłyszeli nas przechodzący Polacy i oświecili nas, że tu parkometry nie wydają biletu tylko zapamiętują rejestrację. I bądź tu samemu mądry, nie ma się szans. Lokujemy się w hotelowym pokoju, bardzo obszerny i piękny, puka recepcjonistka, zwolniło się miejsce na hotelowym parkingu.

Idziemy na spacer, na razie bez mapy, i na ślepo trafiamy na tył słynnej Ostrej Bramy, z przodu święty obraz i grupa polskich bab zawodzących modlitwy. Powinno mnie to wzruszać a nie wzrusza, tak nam zasrano wiarę, religię, nawet patriotyzm. Kościoły wąskie uliczki, bajecznie, ludzie mówią w różnych językach, polski obok litewskiego zdaje się dominować. Bardzo zachodnioeuropejsko, piękny wystrój kawiarni i restauracji, żadnego zapachu wschodu.

PODYSKUTUJ: