w południe tenis, wchodzi mi serwis, oby tak zostało, ale nie wygrywam gemów.
Wysłałem felieton do Przeglądu, z ostrą odpowiedzią na chamski atak na mnie Ludwika Stommy. Niech sobie pisze, ze jestem egoistą, narcyzem, ma prawo mnie tak postrzegać, ale nie wolno mu pisać, że kłamię by poniżyć Andrzeja Żuławskiego, że wymyślam co mi mówił. Stomma jest pewien, że nie mógł tak mówić. Skąd? Wie i już. Zabawne, bo nikt tak nie drażni narcyza, jak inny narcyz. Uważa, że nim jestem, stąd jego agresja. Znaliśmy się w młodości, zawsze był wzdęty pychą. I to jest w jego tekstach. A tak naprawdę, to nie przejąłem się tym za bardzo. Jest temat.
Do Krzysia z fotografiami, skanuje ostatnie, oglądamy propozycje okładek, jakie zrobił. Nie ma na razie takiej, w której bym się zakochał. Ale są niezłe. Jego partnerka Monika , specjalistka od jogi, robi mi godzinny masaż twarzy. W twarzy gromadzą mi się napięcia, w karku i w twarzy. Imbirowa herbata, zapach kadziła, łagodna muzyka. Dobrze się czuję, jakby zdjęto mi maskę.