czwartek

myśląc o naszych kajakach…ostatni raz wiosłowałem pół wieku temu, dokładnie 50 lat. Byłem na spływie, chyba dwa tygodnie, gdzie, nie pamiętam.Po kilku minutach wróciła pamięć ruchowa i wiosłowałem jak za dawnych czasów. Tak bywa z pamięcią. A rzeka, którą płynęliśmy to oczywiście Wieprz, jeszcze młody i chudy.

Dzisiaj…” Czarcie pole”, mała rzeczka, podobna do górskiego strumienia, pagórki , zwalone drzewa, ruiny starej papierni.
Do znajomej, ma pensjonat w Zwierzyńcu, dom który odziedziczyła dwa lata temu po ojcu. Małgosia przeżyła przełom duchowy, nauczyła się masażu Lomi lomi, wszystko dla niej jest teraz ciałem i energią, przyjmuje gości i ich masuje i daje im dobrą energię.

Obiad w zagrodzie Guciów, chałupa kryta strzechą, gniazdo bocianie, dobre wiejskie jedzenie. Po raz pierwszy jadłem ze smakiem zupę szczawiową.

Wieczorem ognisko, pieczenie kiełbasek, ale Antoś chce pizze, więc do pobliskiej knajpki, dopiero co otwartej. Okazuje się, że właściciel to miejscowy, ale był we Włoszech i zakochał się w pizzy. I dobrze ją robi.

Podczytuję „Wspomnienia z domu umarłych” Dostojewskiego tak mało pamiętam z tej książki, a jak coś pamiętam to raczej opacznie.To jednak niezwykle ciekawe, chociaż talent literacki Dostojewskiego ujawnia się w tym wspomnieniu z katorgi dopiero po jakimś czasie.

z

PODYSKUTUJ: