czwartek

W oknie mojej pracowni zima, sypie gęsty śnieg. Płatki zdają się ciężkie jak kamyki. Pomieszały się pory roku. Umarło we mnie dziecko, skoro się z tego nie cieszę, a martwi mnie perspektywa korków.

W redakcji, gdzie zamykam swój etat, przez chwilę rozmawiam z szefową, potem do ZuSu, by uruchomić emeryturę. Taka miła urzędniczka, a ja pełen grozy, jak zawsze w urzędzie. Ze mną Ewa, by mnie wspierać. Taki kafkowski lęk miał mój ojciec, to jest jak przekazywanie traumy, zarażanie cieniem.

Już w domu, Ewa przybiega do mnie pełna grozy z innego powodu, Matylda, bezdomna kotka, która u nas przemieszkuje i się dożywia, przyniosła nam w wdzięczności martwą mysz. Położyła ja przed drzwiami. I Ewa jest w szoku. Ona jeszcze bardziej boi się myszy, niż ja urzędu. Martwiej myszy nie powinna się bać, a truchleje ze strachu. Ja bym się nie bał martwego urzędu.

Na kolejnej stacji Orlenu widzę periodyki prawicowo narodowe, starannie ułożone na czołowych miejscach, reszta w tyle. Jak wiadomo dostali od pisowskiego zarządu koncernu nakaz, by tak robić. Pytam pracowników, co o tym myślą, to pachnie dyktaturą, mówię. Dziewczyna przy kasie spłoszona, mówi, że nie może mówić. -To już jest dyktatura- mówi jakiś chłopak z obsługi. Zabawne tylko, że przez pomyłkę, ustawiono w pierwszym rzędzie też „Tygodnik Powszechny” , bo katolicki. A kościół nasz i prawica serdecznie nie lubią tego pisma. Ta manipulacja pismami, to jawny, dotykalny, małostkowy przykład, jak parszywa jest ta władza. Jeśli są zdolni do takich manipulacji, zrobią też wielką, choćby fałszerstwo wyborcze.

Patrząc wczoraj na Hena, widziałem siebie za dwadzieścia pięć, jeśli dożyję, a przecież ponad dwadzieścia lat , gdy oglądam się za siebie, to bardzo niedaleko.

Jeszcze niedawno, mimo swoich lat, czasami czułem się młody. Teraz o to trudno…

PODYSKUTUJ: