czwartek

Oglądałem w nocy awantury sejmowe o Trybunał Stanu. Już widać, że ten szalony człowiek nie cofnie się przed niczym. W nocy kończyłem dziennik Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, jak bezlitosny, jak fizjologiczny jest opis jej umierania, ale umiała też tu zachować klasę. Nawet w umieraniu była poetką. Potem nie mogłem zasnąć myśląc o tym co się w Polsce dzieje…

Obudziłem się dosyć późno z bólem głowy. Mam depresję, nie mam? Macam swoją duszę. Chyba jest kolejny niezły dzień? Poprawiam felieton do tygodnika Przegląd i wysyłam, w poczuciu, że może być już niekatulany jak ukaże się w poniedziałek, tak szybko pędzą wydarzenia.
Blisko puenty napisałem. „Myślę o polskiej autodestrukcji, i że po tych 25 latach, mimo wszystkich wad i słabości jednak dobrych, może najlepszych w polskiej historii, wracamy do tego, co przez stulecia było naszym przekleństwem. Te pełne zaduchu ludzkie wnętrza, zacietrzewienie tych ludzi, nie mówienie, a złorzeczenie, że cel uświęca środki. ”

W wydawnictwie „Czarna Owca „, spotkanie z Pawłem, jak zwykle blisko i serdecznie, mówimy sobie wszystko, prawie wszystko. Takie małe przeczyszczanie duszy. Wysyłam jeszcze dwa egzemplarze Kolonii Karnej w nadziei, że ktoś coś o tej książce powie. Biorę nowości z dystrybucji w tym powieść Edwarda Rutherfurda „Nowy York, tysiąc stron, ledwie to można chwycić w dłoń. Kto dzisiaj ma czas i sile to czytać? Umówiłem się ze sobą, że to przynajmniej przejrzę.

Telefon do Łukasza aby go przeprosić, że nie bylem na wernisażu jego wystawy w Teatrze Narodowym, obiecuję jutro tam wpaść i zobaczyć. Serdecznie i blisko z nim jak można przez telefon. Też serdeczne rozmowy z K i B. I wszędzie, w tle każdej rozmowy, groza politycznej sytuacji niesmak, niepokój i woń, jakby coś się przypalało, jak w Niemczech w 33 roku…

Czuję się lepiej, ale wszystko, też każda rozmowa jakoś mnie kosztuje ponad miarę. Nadal za mało zajmuję się dziećmi, może odzwyczaiłem się od tego, trzeba to zmienić jeśli sił starczy.
Nadaje się na sanatorium, a znowu wyruszam na front.

Dzwoni Wiesiek Uchański, szef Iskier, w biegu pyta jak się czuję?
Nigdy nie wiem jakie ma intencje, czy mi dobrze życzy, czy chce pocieszyć się moim nieszczęściem. Ja mu tam swojego nieszczęścia nie żałuję, dobrze, że nawet ono może się komuś do czegoś przydać. Testem będzie jak się zachowa, kiedy zaproponuję by wydał mi tomik wierszy. Wydał w sumie do tej pory cztery moje tomiki i to pięknie. Przykro narażać go na taką próbę, w czasie gdy poezja tak mało jest ceniona i kupowana.

Antoś recytuje „Żabę ” Jana Brzechwy, w łazience pół goły, najlepiej mu wychodzi kiedy rapuje i tańczy. Franio powtarza po nim i już umie tekst, ten chłopczyk ma świetną pamięć, więc to nie po mnie. Wypływ Brzechwy i Tuwima wyobraźnię polskich dzieci, a jednemu i drugiemu, szczególnie Tuwimowi wypominano złe, bo nie polskie pochodzenie. Tuwim i Brzechwa to wielka i trwająca już więcej niż półwieku klęska polskiego antysemityzmu.

„Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość.(..) – nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić. To mówię – prawo ma służyć nam! Prawo które nie służy narodowi to jest bezprawie!” Kornel Morawiecki….tak bywa, z prawem w tyranii, w demokracji prawo jest święte. Te słowa przejdą do dziejów głupoty polskiej. Podobnie jak to, że połowa sejmu wstała i biła brawo….

PODYSKUTUJ: