W małym miasteczku na wzgórzu wieża obronna z wejściem na szczyt
siodemka naszych dzieci przed domem, Franio i Antos z lewej
deszcz, co zupełnie nie pasuje do Toskanii, a jednak basen do pierwszego grzmotu.
Ewa poklepuje mnie po ramieniu, gdy piszę, jedziemy do Florencji, a ja grymasze, ze mi sie nie chce. Do tego juz doszlo …
We Folrencji nie tak tloczno jak się balem …byłem tu 27 lat temu, ja ale ktoś inny…