nie spałem do piątej uśpił mnie śpiew budzących się ptaków. Ile głupich myśli, żałosnych marzeń, jaka strata czasu…
Walka z nowym telefonem, jaka żałość ten mój brak technicznego talentu, ileż nerwów w życiu mnie to kosztuje. Przerasta mnie więc nie tylko życie, ale też wynalazki, które mają życie nam ułatwiać.
Czasami wydaje mi się, że ktoś stoi za drzwiami, że to pomysł na nową powieść – otwieram, a tam nie ma nikogo.
Jutro do Krakowa i do Katowic, sesja poświęcona szwedzkiemu poecie, nobliście, Tomasowi Transtromerowi. Znalem go trochę, nie tak dobrze i blisko, jak mnie o to podejrzewają, stąd moja tam obecność i wspomnienia. Mojego ulubionego wiersza o „Pogrzeb przyjaciela”, nie ma internecie ale jest inny o podobnej tematyce.
Pada śnieg
coraz częściej
jak szyldy przy drodze
gdy się zbliżać do miasta.
w krainę długich cieni.
powoli
prosto w przestrzeń.
W urnie
Niedawno z nim rozmawiałem
A teraz wiozą go w urnie
Rysy jego twarzy zęby i wspomnienia
Nawet głos
Chociaż nadal go słyszę
Wszystko w proch obrócone
Jego synek ma osiem lat
I tylko on zdaje się rozumieć
Istotę zdarzeń
A my jak stado baranów
Prowadzonych na rzeź
Idziemy za wózkiem
Ciągniętym przez grabarzy
Pobekujemy że to i owo
Jakbyśmy mieli żyć wiecznie
A przecież na łódkach z papieru
Płyniemy
Rzekami krwi ku morzu