sobota

 

Na mieście, znowu autobusem, chyba uzależniam się od lokomocji publicznej. Policja, w dala widać czoło jakiegoś pochodu. Pierwsza myśl, że to jakaś paranoje smoleńska, ale okazuje się, że to protestują pocztowcy. Mają głodowe pensje , często 1500 złotych. Jak każda dyktatura, czy choćby ćwierć dyktatura, władza zaczyna być odpowiedzialna za wszystko, też za niskie pensje na poczcie. I nastrój pochodu na falach flag, na skrzydłach trąbek, był antyrządowy.

Hala Mirowska po wielkim remoncie, kawiarnie, restauracje, wielka otwarta przestrzeń, dobry gust. Podobną smaczną halę widziałem  kiedyś w Sztokholmie i myślałem w Polsce tak nigdy. I nie miałem racji.

Sztokholm, ileż razy bywałem w miejscu, gdzie miał miejsce zamach, w centrum miasta. Robienie wielkiego medialnego teatru z każdej zbrodni sprzyja terrorystom, niestety.

Tenis, dobrze mi się gra, chociaż fatalne oświetlenie.Powinienem grać dwa  razy w tygodniu, by odzyskać dawną formę.

Podwarszawskie miejscowości, wszędzie ścięte drzewa, zwykle już poćwiartowane.

Tonę w zdjęciach,a Archiwum rodziców i moje, fotografie na dodatek są śliskie i wymykają mi się w rąk. Jak życie…. Tysiące ich. Szukam zdjęć do książki.  Kilka wielkich odkryć, choćby super- profesjonalne  fotografie gabinetu Ojca.  Garść przedwojennych, wiele z lat 40.

PODYSKUTUJ: