Znowu nie mogę zasnąć do trzeciej. Potem Antoś mnie budzi, idę do niego na chwilę, ale zasypiam i śpię z nim do świtu. Potem znowu mój prześladowca, czyli sen o niemożności. Tym razem nie mogłem odnaleźć swojego mieszkania, jak przed laty mieszkałem na Rakowieckiej. Zawrotne tempo tego snu, też w udręce.
Ukończono porządkowanie dużej działki przed naszym domem, były tam pół ruiny, gąszcz drzew i krzaków. Spędziłem dzieciństwo w ruinach, więc miałem pewien do tego stanu rzeczy sentyment, ale teraz wygląda to lepiej. Tylko drzew szkoda. Udało się ocalić jedną brzozę.
Stosunek PiSu do przyrody – brak szacunku dla natury, ona powinna być ujarzmiona dla dobra narodu.
W Iskrach u Uchańskiego. Zawsze serdecznie i ciekawie. O strasznych chorobach wspólnych znajomych Pilch, Tomek Łubieński, Wiktor Osiatyński. Mówię: nie pocieszam się cudzymi nieszczęściami, ale stawiam się na ich tle.
Przez telefon z Jurkiem, umiera na raka, na morfinie. Ale umysł jasny. Zdaje się nawet więcej widzieć i czuć niż kiedy był zdrowy. Mówi, że na stoliku ma mój tomik wierszy.