wtorek

w udręce, lub we śnie, nie ma innych stanów. Przebudzenia ze snu za dnia, szczególnie bolą, nieprzemożna chęć powrotu, co bliskie marzeniu o śnie wiecznym.

Ten dom, rodzina, małe dzieci, moja choroba – pułapka doskonała. Żyję, żyjemy  z pisania, a nie mogę teraz pisać.

Franio wszedł do mojej pracowni, z tabletem, którzy rzuca na jego buzię nieziemski blask.

Tulę mojej dzieci na dobranoc, z taką czułością i rozpaczą, jakbym miał ich już nigdy nie zobaczyć.

Potem jeszcze do pokoju Antosia zgasić mu małą lampkę. Tulę go i całuję, ale kiedy ją gaszę budzi się przerażony nocą kosmosu. Więc zapalam. Zasypia spokojnie.

Taplam się w przerębli z mroźną wodą i patrzę na swoje dzieci na brzegu, bezpieczne, przynajmniej one. Jak długo jednak można miotać się w przerębli?

 

PODYSKUTUJ: