Do tej pory dzień bez wyrazu, a teraz kilka słów…Kończę jakiś felieton, męka…przyjemnie robi się nagle, kiedy już widać, że on jest. Jeszcze nie do końca gotowy, ale już stoi. I teraz trzeba go już tylko podciąć i pogładzić.
O 20.40 Superstacja
Wczoraj -dzisiaj o drugiej nocy kapanie z dachu przeszkadzało mi spać. Więc zapaliłem lampkę i napisałem o tym kapaniu wiersz, aby je oswoić. Taki jeszcze gorący dopiero co napisany wiersz, niepewny jest siebie, ale poetka D. poznana niedawno w Internecie dała mu prawo życia. Fatalnie tu zapisuje się wiersze, bo robią się duże odstępy między wersami.
Kapanie
Budzę się w nocy
I słyszę
Kap kap kap
To nie jest wcale takie wesołe
Budzić się w nocy
I słyszeć
Kap kap kap
Można pomyśleć
Że taki jest los człowieczy
Kapać do końca
Aż wyczerpie się zbiornik
A potem w to samo miejsce
Kapać będzie ktoś inny
Kap kap kap