zasnąłem o czwartej, dzięki jogurtowi i melisie, telefon nastawiłem na 10. Samochód, staruszek Ford, do warsztatu. Coś mu dolega, głośniej chodzi silnik, dymi z rury wydechowej. Sprawa wygląda poważnie.
Gapa, zostawiłem samochód w warsztacie a nie zostawiłem kluczyków, zorientowałem się dopiero w autobusie. Więc Ewa zajeżdża po mnie Lexusem, i wieziemy kluczki.
Po sąsiedzku do warsztatu wulkanizatorskiego, czyli do Mariusza. Lubimy się. Świetnie wygląda, ale okazuje się, że nagle podskoczył mu cukier, bardzo kiepskie wyniki i ma problemy z susianiem. Zmartwiony i ja zamartwiony jego zmartwieniem się. Nie będę w tym roku wymieniał opon w Fordzie, nie będę nim wiele jeździł, więc zostawiam zimowe.
Rajmund nie może ustalić co dolega Fordowi. Zupełnie jak z moją prawą nogą, rok temu operowaną . Zostanie w warsztacie w piątek. Z kolei Viola z Jerozolimy pisze, że będą jej skanować mózg, czy nie ma tam, jak pisze, kolejnego „gościa”. To wszystko echa raka płuc. Nie opuszcza jej wisielcze poczucie humoru.
Skończyłem czytać swoje opowiadania, minusy postawiłem przy kilkunastu. Czasami nie mogłem się zdecydować. Sporo pośrednich między złe – niezłe. Z tymi najtrudniej, gdy chodzi o decyzję. Zostanie ponad 200 stron. Teraz pytanie, czy robić z tego jedną książkę, czy dwie. Te opowiadania są podobne tematycznie, więc w dużej ilości mogą wydawać się monotonne, a to przemawia za dwiema książkami. W „Bilecie do nieistnienia” na pewno było więcej dobrych opowiadań. Tymczasowe tytuły „Trąba powietrzna ” i Raju nie będzie”.