Napisałem od razu po przyjeździe, że dom cały i zdrowy, ale po chwili zaczęły się problemy, spod daszku nad drzwiami wejściowymi wyleciał spłoszony ptak, który pod naszą nieobecność zaczął tam wić gniazdo. Wino oplata cały dom, przyroda zjadła by szybko dom, gdyby nas nie było dłużej. W nocy zaczęła nawalać pompa, co chwila się włączała. Zacięła mi się litera M w klawiaturze, na szczęście mam zapasową.
Przyjeżdża G, nasz od lat hydraulik, mieszaka niedaleko, dziwny, ale miły i skuteczny i tani. Ostatnio jednak zawsze nawalał, obiecywał przyjechać, nie przyjeżdżał. Już traciłem nadzieję, ale dzisiaj przyjechał. Mówi, że przez miesiąc miał depresję, nie mógł się ruszyć, żona nie mogła z nim wytrzymać i zmusiła go by poszedł, jak mówi, do psychologa. Domyślam się, że to był psychiatra, ale lud wstydzi się iść do psychiatry, psycholog brzmi lepiej. Myślę brat w nieszczęściu.