czwartek

awanturę mogą  zrobić nawet umierający, jeszcze żywym, martwi też się czasami awanturują …// finisz z felietonami , na pogrzebie Waldka Świerzego, był  mężem mojej siostry ciotecznej, Magdy. Nie tak wielu ludzi. Powązki wojskowe struchlałe od chłodu. Malarze , i dogorywająca grupa wybitnych plakacistów, sam plakat umarł. Znajomi zmienieni do poznania i nie do poznania. Urna z prochami, są dzieci córki Doroty,  w których jest ona, gdy była piękna piękna i młoda, twarze bliskich mi ludzi coraz częściej w twarzach wnuków. Odwożę do domu Agnieszkę, moją przyjaciółkę od dziecka. Mówimy o życiu i o śmierci, o naszych dzieciach ..czy mnożąc się, nie mnożymy cierpienia? Agnieszka – nie znam nikogo kto widziałby  świat tak odmienne jak ona, nie myląc się. Mówię banał: żyjmy chwilą. Na pożegnanie przytulam ją i mowie:  liczę to trzech.. powoli i niech to będzie długa, piękna chwila. I trwała o wiele dłużej / Potem w biegu redakcja, i stypa w restauracji kina Kultura. Rozmawiam z Januszem Gajosem, też o tym jak potrzebna jest stypa by oswoić śmierć, zajeść ją , zapić i zagadać byle czym.// Słucham w wozie „Ferdydurkę”. genialne chwilami i nużące jak najbardziej,  książka, lektura szkolna, ale właśnie młodzi nie mają szansy zrozumieć z tego czegokolwiek./ Piszę felieton do Zwierciadła o depresji, na wesoło, jakbym był św Antonim od spraw trudnych i beznadziejnych. // Karzę Antosia krótką  izlolacją, ale po dziesięciu minutach do niego przychodzę , siedzi naburmuszony, skrzyżowane ręce i mówi:    nie pozwolę ci przychodzić do mojego łóżka./  

PODYSKUTUJ: