piątek

Przyjęcie, spotkanie na Żoliborzu na Śmiałej 50. Dom Agnieszki Umedy, mojej przyjaciółki od dziecka, ten dom jest teraz zasiedlony przez trójkę jej dzieci z rodzinami. Jest rocznica urodzin Ryōchū Umedy. Otóż gdyby latem 1922 roku Ryōchū Umeda nie spotkał na statku płynącym z Japonii do Europy dwóch powracających do ojczyzny Polaków, nie zamieszkał by w Polsce. Był potem tłumaczem polskiej literatury, miał przy okazji wielkie zasługi dla upowszechniania japońskiego języka i kultury w Polsce. Synem Umedy był Joshiho, mój rówieśnik i wieloletni przyjaciel i mąż Agnieszki. Umierający w Japonii ojciec wysłał go do Polski. Miał bodaj 12 lat gdy tu przyjechał. I już został na stałe Zmarł niestety dziesięć lat temu. Teraz na Śmiałej są obecni japoniści, kilku Japończyków, tłum znajomych. Sama Agnieszka wykłada japoński na UW i tłumaczy japońską literaturę.W ogrodzie Hana córka Agnieszki w kimonie odtańczyła japoński taniec, potem prelekcje profesorów, ale zmarzliśmy jak diabli w tym ogrodzie. Potem już szczęśliwie w domu……ileż ja mam wspomnień związanych z tym domem. Ale Agnieszka i Joshiho mieszkali jeszcze w wielkim w wielkim bloku za Żelazną Bramą, gdy o drugiej w nocy 13 grudnia 81 roku do nich dotarłem. Były urodziny Agnieszki, wszyscy już pijani. To noc stanu wojennego. Krążyłem po Warszawie budząc ludzi. Scena jak z „Wesela” wołam do broni, a wszyscy tańczą pijani nieprzytomni. Najbardziej pijany był Yoshigo, zwlekam go z łózka, proszę o adresy ludzi, też Zbyszka Bujaka, (Zbyszek jest teraz na Śmialłj), Yoshiho nagi, półprzytomny wertuje notesy, mam tylko numery telefonów, bełkoce. Mówił zabawnie po polsku. Telefony nie działają, mówię.
– A ja ci mówię, że ja się dodzwonię – mówi pijany pianista jazzowy Janusz Bogacki, i jedzie winda na parter do automatu telefonicznego. Wraca zawiedziony.
Joshiha wkrótce wydala z Polski, co stanie się dramatem bo Agnieszka z dziećmi zostanie w Polsce, Joha wciągnąłem w działalność konspiracyjną w latach 70, potem był działaczem „Solidarności”, z japońskim paszportem, pracował w biurze zagranicznym „Solidarności”.
Na Śmiałej, Jest Janusz Bogacki , zmieniony przez czas jak my wszyscy. Ale do poznania. Ale kilku bliskich mi niegdyś ludzi nie poznaję, nic a nic, wita się ze mną ktoś, dowiaduje się potem, ze to Marek, tak mi kiedyś bliski. Ludzie zmieniają się do poznania i nie do poznania. Marka nie odpoznaję, nawet kiedy wiem kim jest. Nie został nawet ślad po tym dawnym Marku. Jest w tej maskaradzie coś przerażającego.

Joho był kolorowy, był osobliwością w szarej rzeczywistości Polski Ludowej. Mam wielką ilość anegdot związanych z jego osobą. Ale jak się uważnie przyjrzeć, był też postacią tragiczną, zawieszony między dwiema tak różnymi kulturami. Stąd też zapewne jego alkoholizm.

Na wschodzie znowu zapachniało Rosją carską i komunistyczną i wojną światową, a my przejmujemy się głupstwami

Czytam „Bilet do nieistnienia” po redakcji, sporo poprawek, ale na ogół sensowne i zgadzam się na nie, więc je akceptuję. Chociaż autor odruchowo się zżyma na interwencje w swój tekst.

PODYSKUTUJ: