wytrzymałem do 3.30 w nocy, nie było jeszcze pewne, czy Świątek wygra mecz. Nagrałem resztę i obejrzałem szczęśliwe zakończenie meczu w południe, czyli wtedy kiedy się obudziłem.
Trochę ping ponga na tarasie z Antkiem i z Ewą. Nieźle mi to wychodzi, powinienem więcej grać, szczególnie, że zima za pasem.
Felieton do Przeglądu mam już gotowy, czyli sporo przed czasem, a zdawało się, że nie mam o czym pisać. I jakieś nowe mini- opowiadanie udało mi się stworzyć, rzeczywiście moje opowiadania są coraz krótsze. A im krócej tym trudniej, więc nie wiem co to jest warte. Jestem już prawie pewien, że wydam je pod tytułem „Raju nie będzie”, nie w Austerii a w Czarnej Owcy. Tom w „Czytelniku” wyjdzie zapewne w marcu. Więc ta książka na jesieni przyszłego roku. W Austerii może jakieś migawki z bloga i felietonów do Przeglądu, taki montaż błysków. Ale tego jeszcze nie jestem pewien. Trudno żyć bez planów.