wtorek

rodzinne spotkanie, w parku pałacu w Ciekocinku, Jest Daniel, jego żona, więc moja synowa Justyna z Adasiem w brzuchu, i dwuletnia Natalia, mój wnuk 11 letni Iwo, i w końcu 17 letnia wnuczka Zosia. Z dziecka zmieniona w piękną kobietę. Rzadko ja spotykam, więc jakoś trudno mi uwierzyć, że to moja wnuczka. Natalia ma dwa lata, złote włosy i niebieskie oczy i właśnie uwierzyła, że jest Bogiem i zarządza całym światem, wszystko musi się dziać zgodnie z jej kapryśną wolą. Potem do Jędrusia w naszej wsi na obiad, dobry, obfity i nie drogi chociaż w towarzystwie natrętnych much. Po południu wrócili na Hel, do Chałup gdzie mieszkają na polu namiotowym w udomowionym kamperze. Daniel serfuje. I pomyśleć, że tak niedawno, rok temu, był tam z nimi ojciec Justyny, którego tak lubiłem. Zamarł na covid. I już go nie ma i nigdy nie będzie.

Potem do Łeby…tylko po to by się przekonać jak jest okropna. Jeden wielki śmietnik kramów, sklepów, szpetnych budowali, slumsy w Indiach i w Brazylii maja pewien wdzięk, te polskie, chociaż bogate a może właśnie dlatego, go nie mają.

PODYSKUTUJ: