ciepło, dzień właściwie wczesno jesienny, w nocy deszcz bębnił o dach. W południe pierwszy dzień fyzykoterapii w pobliskiej przychodni. Zagubienie bo jestem po raz pierwszy, jak to u nas kiepsko z informacją, terapeuci zabiegani, człowiek troche czuje się intruzem. Nic nie wierzę w skutecznośc tych zabiegów, ale postanowiłem przez to przejść.
„Bilet do nieistnienia”, zbiór krótkich i bardzo krotkich opowiadań, już prawie gotowy, odsiałem troche słabszych tekstow, jest teraz 218 stron. Akurat. I czuję, że już nic nie mam tu więcej do napisania, że książka gotowa. Pozostaje wysłać do bliskich , niech poradzą, jakie jeszcze odrzucić, imoze co dodać z odrzuconych. Odrzucone teksty liczą sobie ponad 80 stron. Jako pierwszy czytać będzie Pawełek, mój wydawca. Idziemy do niego i do Iwonki wspólnie wejść w nowy rok.