poniedziałek

O 11 spotkanie z uczniami w mojej dawnej szkole nr 34, kiedyś generała Świerczewskiego, teraz Cervantesa. W dawnej sali gimnastycznej , teraz przerobionej na salę konferencyjną. Niebotycznie wysoko sufit, nie ma już jednak koszy do gry w koszykówkę i drabinek. Nie wiadomo dlaczego najlepiej pamiętam skoki przez kozła. Chodziłem do tej szkoły od 57 roku do 68, podstawowa i liceum były połączone podziemnym korytarzem, obecnie zamienionym na magazyn potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy. Pamiętam jak pierwszego, pełnego grozy dnia szkoły,  stoję w tym korytarzu w parze z Adasiem Sandauerem i pytam zagubiony,  czy to nasza klasa, czy to pierwsza A?  Wcześnie zacząłem mieć poczucie zagubienia, z latami to poczucie mi się nasiliło. Adam miał niedawno przeszczep płuc. Nie mamy teraz stosunków, gniewa się na mnie za to jak opisałem jego ojca  w „Domu pisarzy w czasach zarazy”. Ale nie dziwię się. Zdziwaczał skoro jeździł na audycje do Radia Maryja. Staram się nie nudzić młodych i nie nudzę bo uważają. Mówię mało pedagogicznie, byłem kiepskim uczniem, jednym z gorszych, a spotykam się z wami jako człowiek który coś osiągnął  i dziwnie się czuję, bo z sytuacji podrzędnej w tej szkole, mówię teraz niejako nadrzędnie, jakże górując nad tamtym kiepskim uczniem a nawet nad Januszem Drzewieckim, który był prymusem w naszej klasie a gdzie on teraz ? I jeszcze jedno wzruszenie. Mój ojciec miał spotkanie z uczniami, chyba byłem jeszcze w szkole podestowej, w tej samej sali, ale jeszcze z koszami do gry w koszykówkę, z zapachem potu uczniowskich gimnastycznych ciał. O czym mówił ? Pamiętam tylko, że sala była pełna jak pełna jest teraz. Jakże chętnie bym tego wysłuchał. Stoję potem na dziedzińcu szkoły prawie nic nie zmienionym, tylko głowa generała Świerczewskiego na postumencie została ścięta po 89 roku i wymieniona ma głowę Cevantesa. Jak to się wszystko splata i rozplata. Będąc w latach 90 dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie, spotkałem tam Jerzego Jesiona, emigranta 68, który tą głowę generała wyrzeźbił  i ode mnie dowiedział , że ją ścięto w ramach zmiany systemu. na szczęście tylko takie głowy wtedy ścinano.  Pamiętam jak tą rzeźbę odsłaniano. Zgromadzono nas na dziedzińcu, tak klasy podstawowe jak i licealne, już nie pamiętam w jakiej grupie byłem.  Gdy opadła zasłona, wszyscy jęknęli, bo ta łysa głowa generała zdawała się identyczna, jak głowa naszego dyrektora Jerzego Redlicha.  Był dyktatorem w tej szkole  i podnosił krnąbrnych uczniów za ucho. Napisałem jakiś czas temu wiersz o tej szkole , czytam go teraz uczniom, są tam słowa, że wszyscy moi nauczyciele już umarli, a tu niespodzianka. Już po napisaniu tego wiersza znalazłem nekrolog pani Zofii Kurylin, zmarła w wieku 92 lat, straszna baba, ale nauczyła nas rosyjskiego. Idąc potem o samochodu myślę: jak ten szkolny podziemny korytarz zagracony, tak i mój łączący tamten i obecny czas zagracony, staram się przecisnąć, ale nie mogę.

Redaktorka przesłała moja powieść „Zakręceni”, ukaże się w lutym. Monolog 16 latka i 19 latki. Sporo poprawek, ale dlatego, że  trzeba było ujednolicić czas, by wszędzie był teraźniejszy, pisząc nie przykładałem do tego wagi.

Dzwonił Uchański, bardzo mu się podoba „Arytmia i kwarantanna „, ale kto ją przeczyta oprócz tych, którym ją dałem.

 

 

 

PODYSKUTUJ: