środa

w przychodni na pobliskiej Strusiej, przyjaźnie się z lekarzem internistą, co trochę łagodzi stres takiej tłocznej i mało przychylnej człowiekowi przychodni. Ale i tak na USG brzucha zapisano mnie na marzec przyszłego roku. Dobre! Trochę się sypię, ale delikatnie i stopniowo, za wysoki cukier, ale nie drastycznie, w biodrach zmiany, będą do wymiany, wymienił bym głowę, meczę się z nią, ale jednak jestem do niej przywiązany.

W kawiarni na Placu Unii spotykam się z ukraińskim wydawcą, chce opublikować wiersze ojca. I upamiętnić miejsce jego narodzin we wsi Korolówka, blisko Tarnopola, gdzie on mieszka.  Rozmawiamy o Ukrainie, która jakoś daje sobie radę ekonomicznie, silny podział na ukraiński wschód, ziemie dawnej Galicji i zachód,  nie koniecznie prorosyjski, ale nie zdeklarowany narodowo. U nas też wyraźny podział na wschód i zachód, zachód liberalny, wschód konserwatywno-prawicowy, to nawet uwidacznia się w ilości zaszczepionej populacji, spiskowe teorie, ruchy antyszczepionkowe, dobrze się mają na wschodzie , a też wiara w spisek smoleński. To jest jak na dłoni.

Zaskakująca przesyłka. Czytelniczka moich felietonów w „Przeglądzie”, przez redakcję tygodnika przesłała mi tom wojennych dzienników Zofii Nałkowskiej. Pisałem ja je cenię i jak je straciłem pożyczając komuś. i jak cierpię z tego powodu.

PODYSKUTUJ: