znowu nie ma wody, a hydraulik może być o 18. Kilka dni temu coś wymienił. Zaczynam podjrzewać, że serce, czyli pompa jest do wymiany , skoro nie pomogła „zastawka”.
Bura, wilgotna zawiesina w powietrzu. Jadę na Powązki. Pogrzeb Marcina Króla. Marcin by mnie na pewno zwolnił ze swojego pogrzebu. Ale jadę. VI brama, jakoś od drugiej strony cmentarza, nigdy tam nie byłem. Zaczyna padać śnieg. Garstka ludzi. Wcześniej, hotel „Czarny kot” w ruinie, słynna „samowolka budowlana”, jakoś nie mogą go do końca rozebrać, obok rośnie wieżowiec, a rok temu go nie było. To miasto rośnie w oczach, ale już jakby nie dla mnie, dla moich dzieci. Garstka ludzi. Urna z prochami, taka malutka, tyle zostało z Marcina. Dlaczego tak mało ludzi. Nie widzę Julii, żony, nie wiedzę córki.Jak to możliwe? Ksiądz, który celebrował pogrzeb, zaczepia mnie, pan Tomasz? Okazuje się, że to ksiądz filozof Andrzej Luter. Poznaliśmy się kiedyś. Jaki smutek tego pogrzebu, jak mało zostaje w człowieka, nawet tak popularnego i twórczego jak Marcin. Garstka popiołu, trochę słów, ale one też jak iskierki gasną na wietrze. Marznący śnieg, miasto zastyga, wypadki, z trudem dowlekam się do domu.
strumień niepokoju świergoce w mnie.
Wieczorem dopiero jest woda. Jak nie lubić hydraulika, który ratuje z takiej opresji. Inna sprawa, że zapewne sam nas w nią władował. Ale o tym miło nie pamiętać. Ten człowiek mieszka niedaleko, ale spóźnia się zawsze dwie godziny, ale jest niezaowodny, chociaż spóźniony. Milczący, jakby nosił w sobie jakąś tajemnice.
Długo z profesorem Irkiem Białeckim. Żegnał Marcina w Kościele Środowisk Twórczych na placu Teatralnym. Irek jest osobliwy, niezwykle przystojny, matka Bułgarka, socjolog, oryginalnie myśli i mówi. Szykuje go na program o politycznej poprawności,pp, robię w najbliższą środę. Marysia Konwicka ma na pp pomstować, Irek bronić. Ja widzę jej wielkie wady na Zachodzie ale też zalety, szczególnie u nas. Jakimś cudem, pp wsączyła się do nas, może szczeliną pod drzwiami, ale w słabej postaci. Tak może lepiej. Dla PiSu to zachodnia zaraza, ale oni też częściowo stosują jej wymogów. Oto potęga ducha czasu. Z Irkiem trochę jak dwie stare baby:o Julii, żonie Marcina, jak sobie da radę sama na wsi, gdzie mają posiadłość. Czemu tak mało ludzi było na pogrzebie dlaczego Julii nie było na cmentarzu?