Marcin Król nie żyje. Bardzo to przeżyłem. Robiliśmy przed laty razem miesięcznik Res Publica. Niezwykły człowiek, świetny, gorący umysł. Mało jest tej klasy intelektualistów w Polsce, bardzo będzie go brakować. Był kiedyś wielkim optymistą, ostatnio stał się czarnowidzem. Wieścił upadek demokratycznego porządku w świecie, głęboki kryzys naszej cywilizacji, w jakimś sensie przepowiedział Trumpa, oby jego wizje się nie spełniły.
Marcin popełniał chyba wiele błędów, najpierw przez swój optymizm, potem przez skrajny pesymizm, prawda lubi być pośrodku. Ale bardzo inspirował. I miał wielki wpływ na moje życie, w roku 1988 wysłał mnie w swoim zastępstwie do Sztokholmu, przeziębił się i sam nie mógł, co potem radykalnie zmieniło moje życie, bo dlatego, że tam spędziłem ponad tydzień, za dwa lata wyjadę do Szwecji jako szef Instytutu, to były najbardziej niezwykłe 4 lata w mim życiu. Byłbym kimś innym bez nich.