nie śpię do piątej, pastylka nasenna, nic, piję Melisę, nic, podjadam płatki kukurydziane, nic, Staram się tak sterować swoja bezsennością by myśleć tylko o rzeczach przyjemnych, ale szybko mi się wyczerpują.
Poczytuję „Dom”, w książce jakoś inaczej to się czyta i ważne są zdjęcia. Krzyś ładnie to złamał.
Powinna się zgłosić do mnie Gazeta Wyborcza, mają robić ze mną wywiad, będzie miał znaczenie jeśli pójdzie do wydania weekendowego. Ciekawe czy Michnik tego nie zablokuje, nie lubi mnie. A może już nastąpiło przedawnienie.
Robię listę osób, które chciałbym zaprosić na spotkanie 15 września w kinie Atlatntic, ileż tam jest umarłych.
Dzwonię do W. Szok, bo mówi mi, że chorował na covid i ledwie z tego wyszedł. A ja nic nie wiedziałem, bydlę nie zadzwoniłem do niego, a nie dzwoniłem bo nie wiedziałem, ale jak mogłem nie wiedzieć. Zaraził się na pogrzebie Pilcha, on który tak się Pilchem zajmował, z takim oddaniem, o włos a padłby ofiarą jego śmierci. Jak to W. , opowiada o tym z wisielczym humorem. Kocham go za ten humor. Zobaczę się z nim w poniedziałek, jadę z książką, która miał wydać, nie wydał z ostrożności finansowej, na pewno cierpi z tego powodu, ale wiem, że bardzo jej kibicuje. Za to też go tak lubię.
Coraz bardziej mi dolega noga, a przecież jej nie forsuję, nie mam już wątpliwości,że to biodro. Czy więc czeka mnie endoproteza. ( dwóch moich kolegów miało niedawno ten zabieg) Jeszcze tego brakowało Zdawało się, że depresja zjadła wszystkie moje choroby, a figa…Z dziećmi w lesie, wracałem kuśtykając.
Telefon do Moniki, koleżanka z podwórka z Iwickiej, jedna z naszej rówieśniczej czwórki, zapraszam na spotkanie, ona też po covidzie. Chyba czas zacząć się obawiać tego paskudztwa, ale jakoś nie potrafię, wystarczą mi inne obawy, one jakby zjadają tą obawę.