wysyłam felieton do Przeglądu, potem do Galerii Mokotów, gdzie parkuję samochód, by iść prześwietlić ząb. To wszystko w pobliżu obecnej siedziby Zwierciadła. Ta część miasta nazywana jest potocznie i powszechnie Mordorem. Setki szklanych budynków, nowa architektura, czasami nawet elegancka, ale bez duszy. I pusto między budynkami. Jest coś nieludzkiego w tej dzielnicy.
Do „Czarnej owcy”, wydawnictwo na bagażach, a właściwie na pudłach, przeprowadzają się do centrum na Wspólną. Kupuję kilkanaście sztuk książki „Antek i przyjaciele” , krótkie spotkanie z Pawłem, nie wygląda dobrze i nie czuje się dobrze, choroba zdaje się postępować, co bardzo mnie martwi. Kasia, która zastępuje Pawła, i zwykle go teraz wyręcza, bardzo chwali moją nową powieść, co mnie wielce cieszy. Książka ukaże się na targi wrześniowe w Krakowie.
Franio, któremu towarzyszę w zasypianiu, pyta mnie- tata , a ty jesteś dobrym pisarzem? Nie bardzo wiem co odpowiedzieć. Po czym pyta mnie, czy na książkach się dobrze zarabia. Tu odpowiedź jest prosta.