dużo czasu przy komputerze, ale mało z tego wynika słów. Wczoraj w pobliskiej indyjskiej restauracji, Antoś sobie zamarzył.
Jeszcze raz przeczytałem całe „Opiłki i okruszki”. Nadal znajduję błędy, jakby wypływały na powierzchnię, jak martwe ryby. Zdumiewające zarazem jak ten tekst broni się przed głębszymi poprawkami. Jakby był doskonały, a nie jest.
Wpada Robert z partnerką, ją dopiero teraz poznaję. Roberta znam dzięki depresji, Joanna też ma z tym problem. I jej syn. To od razu wytwarza rodzinna atmosferę. I sernik, który przynieśli. Nic mnie tak nie rozczula jak dobry sernik.