Piątek
Chciałem zanotować dzień,. ale przytuptał Antoś i mówi – już musisz myć mnie….Zaraz, za chwilę – mówię -.więc chodzi po pokoju tam i z powrotem i liczy….zmierza juz w kierunku setki..Nadal kocha liczyć…Liczby porządkują mu świat. Liczba , jako jedyna rzecz pewna, w niepewnym świcie ..Doliczył do 60.. i woła – tyle lat ma tata!…potem dochodzi do 93 .. woła… to Jim Jam ( numer programu dla dzieci)… ..Zmierza teraz dziarsko w stronę 200….Mam dosyć. Idziemy się myć… Rano u notariusza .z Krysia Jandą ..załatwiamy gładko interesy. Nie żal mi mojej wsi, skoro idzie w jej ręce. Dla niej to ważny dzień, z innego powodu. Jej teatry mają kłopoty finansowe – jak to w Polsce, ktoś wariacko tym gospodarzył. Za godzinę dostanie finansowy wyrok audytu.. Czuję , że jest zamknięta w zmartwieniu…Ale jednak żartujemy…i jest wesoło… W kawiarni na Krakowskim z dziewczyną , ktora pisze pracę magisterską o moich felietonach…pisanych jeszcze dla paryskiej "Kultury"…Mam nadzieję, że jej pomogłem, chociaż po za krótkiej nocy, bylem bez formy … Skupiona w sobie i rozumna …Jej ojciec ma gospodarstwwo , gdzieś pod Toruniem, ale jest po studiach, i z zamiłowaniem do sztuki…Daje mi mój tomik wierszy do podpisania wydany w roku 88…Miała więc rok, gdy się ukazał, a kupił go jej ojciec.. Późnym wieczorem, przypadkiem, na jakimś kanale historycznym , ładny dokument o Kuryłowiczu..To powinno iść w telewizji publicznej..może poszlo, ale wątpię…Ta telewizja nie pełni już publicznych i edukacyjnych funkcji…jeśli publiczną, to jak dom poubliczny..- trochę przyjemności , trochę sensacji..