I po niedzieli

wczoraj dzień w domu w wielkim spokoju, bo rodzina była na wsi. Kończyłem felieton do Zwierciadła o książce Alberto Angela „Jeden dzień w starożytnym Rzymie.” To przenosimy do stolicy imperium w czasach Trajana. Rodzaj reportażu z przeszłości. Bardzo plastyczny i soczysty obraz. Wiele zaskoczeń.

Tenis z Łukaszem. Mówi mi kilka miłych słów o moim tomiku, wymienia wiersze, na których mi zależało, a których nie byłem pewien. Cytuję dwa:

xxxxx Sceny rodzinne xxxxx

Jak masz na imię
Pyta ktoś mojego małego Frania
-Jestem pan ślimak – odpowiada

Potem on mnie pyta
– A po co są komary
Myślę i już wiem
– Abyśmy cieszyli się, że będzie zima..

A dzieci
Po co są dzieci

Może po to
Żeby absurd życia się rumienił
I pokazywał nam różowy języczek

xxxxxxx Poprawianie anteny na dachu xxxxxx

Kiedy przez okno na dachu
Wychylam się w mroźną noc
I stukam długim bambusowym kijem
W talerz telewizyjnej anteny
Widzę w domu obok
W świetle gęstym jak miód
Naszych sąsiadów
Tylko jej ręce
W nich książka
Jak zastygły w locie ptak
I jego nogi
Które już wiele przeszły
Nogi w ruchu
Na stacjonarnym rowerze
A ja boleśnie wychylony
Jakbym bambusowym kijem
Odganiał rój gwiazd

PODYSKUTUJ: