Środa
Wczesnym rankiem kiedy nurzałem się w płytkim śnie, stał się koniec świata, a miał on oblicze Sisi…Sisi sunął po mieszkaniu z odkurzaczem, a jego okrągła, czarna i zawsze zdziwiona twarz, o lśniących w półuśmiechu, białych zębach, wyrażała przyjaźń wobec świat, ale też nieubłagany stosunek do kurzu. Sisi pochodzi z Sierra Leone … Jest jak dziecko …sprząta mieszkanie niespiesznie , odkurzacz trzyma jakby to było ciało obce. A czas uprzyjemnia sobie oglądaniem filmów dla dzieci, czasami dzwoni z telefonu gospodarzy do Siera Leone – on rozkłada papiery i robi sobie biuro.. – mówi zakłopotany Jonatan W pobliskim muzeum malarstwa ..piękny sam gmach i kilka genialnych kolekcji obrazów …Stoję przed niektórymi dziełami jak zaczarowany…Van Gogh, jak bliski znajomy, też dzięki listom do brata .Wielu żydowskich malarzy z Polski, genialny autoportret mego ulubionego Kislinga… Z Jonatanem do pobliskiego teatru, tu wszystko blisko… w holu leży na podłodze i umiera a może już umarł człowiek, pewnie atak serca lub wylew.. Sześciu medyków płci obojga walczy o jego życie, żona siedzi na krześle z twarzą w dłoniach., syn chodzi tam i z powrotem i kręci głową. Wszystko przy otwartej kurtynie i chociaż a wokół tłum ludzi, nikt nie podchodzi, nikt nie patrzy… To nie obojętność , to dyskrecja.. A spektakl? Bardziej teatralny reportaż „The human scale „. Autor , Lawrens Wright jest Amerykanin, sam gra, a gra świetnie . Monolog …Publicystyka, ale wyborna. Autor jest laureatem Pulitzera, tekst o Gazie, o twiedzy, o gettcie dla miliona ludzi, o wojnie bez końca, o terroryzmie, o sytuacji bez wyjścia i dramacie nie do rozwiązania …Znakomita potem dyskusja, też ze strony publiczności, a wszystko po angielsku… Ktoś mówi: ten monolog budzi empatię ale jestem Ja , jesteśmy My i są Oni, staram się, ale nie potrafię mieć takiej samej dla wszystkich ..Mówię potem w kuluarach z autorem, z dyskutantami: – są sytuacje, kiedy za wiele empatii, prowadzi nas do obłędu …