Udało się

Udało się

       Było czego się bać….wielka improwizacja w sprawie w sumie małej, w końcu ja nie taki duży… Niesamowite, udało się! Przybyli ludzie ze wszystkich ścieżek, dróg lasów i dolin, strychów i piwnic mojego życia…    Kiedy zaproponowano mi jubileusz….. na początku powiedziałem, o  nie! Nie, nie będę się wygłupiał, już Boy w "Słówkach "na zawsze wykpił jubilata. Boy, który mieszkał właśnie w tym domu, gdzie odbywa się spotkanie …         W końcu jednak uległem i nagle nie wiedzieć kiedy  zaczęło mi zależeć by zrobić to z rozmachem  metafizycznym.  Nagle odkryłem, im bliżej spotkania, tym mocniej czuję, że to może być szansa na spotkanie z czasem, nie tylko dla mnie.. . że wszyscy którzy przyjdą , są żywymi kamykami w lawinie jaką jest życie, nawzajem zmieniamy tor naszego biegu świadomie- nie- świadomie uderzając w siebie, nawet tylko patrząc , rozmawiając , czy choćby  myśląc o sobie.    Udało mi się na tej sali zgromadzić tylu bliskich z różnych lat….     Przyszła  prawie cała moja licealna klasa, oprócz tych co wyemigrowali lub umarli …Monika , Agnieszka i  Adam …przyjaciele z podwórka mego dzieciństwa …i 91 letni Staś Wyganowski, pierwszy prezydent wolnej już Warszawy, kiedyś nasz sąsiad z domu na Iwickiej… no i Włodek Paszyński, obceny  Wiceprezydent Warszawy, mój kolega  ze studiów.  tu prosze nie mylić z Paszkowskim Piotrem, teraz szef gabinetu ministra Sikorskiego – z Piotrkiem spędzilem wakacje roku 68…. wtedy anarchista, a do niedawna rzecznik prasowy Ministra Obrony Narodowej. Ale się porobiło! Już mi głupio, to wygląda , jakbym się chwalił znajomymi co porobili tak zwane kariery… a to raczej zdumienie jak niektórzy wysoko się pną w krainie złudzeń ważności…, czy na pewno wiedzą po co?  I jest Ola,  ta co nosiła najkrótsze spódniczki w naszej szkole…a teraz ma na Brackiej kwiaciarnię z wieńcami…  I Krzysio,  suwnicowy, z którym siedziałem w jednej celi w Białołęce… A z tych co już nie ma…Jerzy Giedroyć, o nim ani słowa , był przecież dla mnie tak ważny…,O Iwonce i Pawełku Książkiewiczu, twórcy wydawnictwa "Czarna Owca", tyle u niego wydałem,,,tak mi bliski …bardzo bliskich nie widzi się, czasami, bo są za blisko, ..o nim więc też  ani słowa, ale gapa!!!!.. Boże.. to dramat, jak tak zaczyna się wyliczać, to na pewno kogoś się pominie… ..A pominięci zawsze cierpią….tak mamy… najgorsze jest pominięcie wśród niepominiętych….. Niektórzy pominęli się sami – miał przyjść mój agent drugi… agent pierwszy umarł….  Zachęcałem, przyjdź, publicznie ci wybaczę….żeś na mnie donosił …to czas wielkiej amnestii…    tak,  wybaczam wszystkim i proszę wszystkich o wybaczenie….   I już popłoch, że nie piszę nic o Ani Janko..tak ładnie mówiła o moich wierszach, że one mi jakby zbladły na tle urody jej słów … Kokietuję – raczej zakwitły…Ania Nasiłowska-  ach mieć takie dwie Anie co chwalą, to małe wniebowzięcie -..mówiła o moich felietonach…tych z dawnych lat drukowanych w paryskiej Kulturze…   Jak dziwnie słucha sie własnych słów , których już nic a nic się nie pamięta…czasami zdumienie, no, no całkiem nieźle, to jak tak sam…A karierę zrobiły fragmenty moich teczek sb-beckich….to był pewniak!..   To miało być spotkanie z czasem…nas wszystkich…i z poezją, moich rodziców i moją …Jak mocno zabrzmiały wiersze ojca i  mojej mamy, czytała sama, …..laski nie chcę, nie pomagaj, sama wejdę…, mama nagle opryskliwa. generałowa , zła, tak mało tych jej wierszy, i że musi te, o które ja proszę……..   Poezja miała być najważniejsza i podobno udało się…….    I tak mi zależało,  by nie bylo to narcystyczne …Jestem pewnie trochę narcyzem, ale z tym walczę…  i tej walki to nie lubię przegrywać. …

PODYSKUTUJ: