Piątek w ruchu
Piszę aby był znak, że dzień był… cienie mijających dni stapiają się potem w jedną smugę… Kolegium w redakcji , potem do mamy , korki – wracam od mamy – korki…Biorę Antosia z przedszkola – korki. Śpię chwilę, a może dłużej niż chwilę…Kiedyś szkoda mi była życia na sen, a teraz szkoda mi snu na życie…Ola i Stefek u Antosia, szalony wir…Antoś rozpacza, że zaraz będzie noc i nie będzie mógł się bawić. Obiecuję że niedługo znowu będzie dzień. Wiozę go na Ursynów do cioci na dwa dni…Na chwilę zasypia….Urysnów, ale pokraka, dziwadło…Bez sens współczesnej architektury, ale i tak o ileż to lepsze np. od Bemowa… Antoś budzi się, gdy jesteśmy na miejscu .Martwi się, że nie ma dnia.. – a obiecałeś tata… Ja oczywiście nie pamiętam numeru mieszkania ,a on rzecz jasna pamięta .. .Siedzę dosyć długo, Antoś nie chce mnie puścić do domu, tuli się…nie chce nawet iść się kapać, chociaż wanna pełna piany, którą uwielbia., Mówi: ja wiem, że jak będę się kąpał… to ty pojedziesz… Jadę ….zdrajca… Myślę nie ma większej niewdzięczności, niż ta dzieci z tak zwanych dobrych domów wobec swoich rodziców…Po pierwsze….- już dorosłe dzieci, nie pamiętają ich poświęceń i miłości . Po drugie – rośli w przekonaniu, że wszystko im się należy. Nie ma więc większej naiwności, niż żal i rozczarowanie rodziców, że dzieci nie są im wdzięczne, za to co dla nich zrobili.