Czwartek

Czwartek

   Ranek..   piszę o aberrracajch polskiej polityki..  i widzę nagle w mocno nascyonych zielenią gałęziach świerku wielką synogarlicę, wszystko czyste i ostre,  jakby precyzyjnie wycięte nożyczkami… Ten świerk rośnie bardzo blisko , wypełnia więc po brzegi sobą okno –  czuję się jak tuż przy scenie Ptaki przypominjąa,  że obok nas uziemnionych, są istoty uskrzydlone …Ale za to ich dusza nie ma skrzydeł,  nasza je ma..  miewa…   Burze domowe poranne… napięcie , które szuka piorunochrona. Nie wiedziałem do tej pory, że jestem drzewem samotnym, które stoi w szczerym polu…     Wymiana kół na letnie…trwać ma to godzinę. Herbata w pobliskiej ciastkarni. Ten czas jak darowany, z gazetą.  Na drzewach i krzewach zarodki lisktów, kiedyś nie bylem wrażliwy na ten cud… Potem od Instytutu Psychiatrycznego, ten moloch szaleństwa starzeje się ze mną…  mama leczy tu się od kilkudziesięciu lat….Już w szatni dopada mnie jakaś starsza niewiasta, na pewno pacjentka.. Poznaje po tym błysku w oku…A więc jak w domu.. Zresztą kogo tu nie bywało na oddziale depresji, skrzydło F 4 . Choćby Zbigniew Herbert, Zapasiewicz, Młynarski.. W barze spotykam się z S. Mój przyjaciel, psychiatra, pracuje tu…  Sfrustrowany jak wszyscy  lekarze w Polsce.. Mniej jednak niż pacjenci, ktorzy na dodatek dźwiagają chorobę..   Kasia Herbertowa swoim ośwaidczeniem, trochę mi popsuła początek felietonu  do Newsweeka, gdzie napisałem –      wyobrażam sobie, że czuje się teraz jakby ją wszy oblazły.- Potwierdziła moją myśl, ale zabrała jej odwagę i ryzyko błędu.Czy kiedy Herbertowie odwiedzali nas często w domu na iwickiej,  mogliśmy spodziewac się, że Polska będzie kiedyś wolna,  a ta wolność bedzie niosła tyle podlłości i głupoty?   Dostaję zgodę na uśpienie naszego potwora…Uwielbia zadania i zagadki, więc definiuję w killku zdaniach rzeczy… Świetnie sobie radzi i zgaduje…Ileż on już wie o świecie…aż strach.  Uwielbia to…Bałem się , że znowu zapaliłem mu wyobraźnię, ale nagle padł…     Próbuję umówić się z Ewą,  że rano nie będziemy sobie wchodzić w drogę, ona – albo – ja szykuję Antosia. Kiedy ona, ja zamyakm sie w pokoju i  w komputerze. Ona na to: ale  ty nie potrafisz go ubrać i dać jeść…I masz babo placek.  Uważam,że to nonsesn. A jeśli prawda – mówię –  to nie możesz mieć o to do mnie żalu, jak ja nie mam,  że nie potafisz napisać felietonu ….   Tam gdzie są wielkie emocje – fakty i logika nic nie mówią, a tylko irytują…  

PODYSKUTUJ: