wtorek

W deszczu jakaś wściekła  szamotanina  z wymienianym filtrem w moje ciasnej studzience z pompą. Nie mieszczę się  tam fizycznie ani intelektualnie.  Ginie mi gdzieś uszczelka i spod filtra cieknie woda. Uszczelka ważna rzecz, świat  kiedyś  szlag trafi z powodu braku  uszczelki.   W takiej sytuacji  zawsze   obarczam siebie winą, swój  techniczny antytalent.  Przez dziury i wielkie kałuże gnam wozem do pobliskiego  zakładu z filtrami.   Z  domu, którego architekturę  i dostatniość zawsze podziwiam,  wyjeżdża nagle właściciel, nie widzi mnie , i  że  staję  tuż za nim.  Nagle cofa się. Walę pięścią w klakson.  Zatrzymuje się niemal na styk. Podjeżdżam i pokazuję kierowcy palcami ile brakowało.   Nie wiem czemu, ale jestem pewien, ze  jest chirurgiem i że ta  nieuwaga bardzo go zabolała. I w tej chwili mija mi złość . Bylem zły  na swą  swą niedoskonałość, a kto jest doskonały.  Jak nidoskobaly jest Bóg, skoro stworzył nas tak niechlujnie  /// Takiej uszczelki nie mają, ale wymuszam by  wyjęli ją z jakiegoś filtra. Wracam  do domu jakbym wygrał bitwę /// Po Antosia i ciocię do Jachranki nad zalew Zegrzyński. Korki. Zaczynam słuchać „Milenium ”  Larsona.    Nigdy bym tego nie przeczytał , nigdy.  A tyle tam Sztokholmu, którego zapachy i smaki  tak dobrze znam.  Antoś szaleje ze szczęścia.  Powrót w monstrualnym  korku.  Antoś śpiewa, a potem marudzi. Już w domu wzruszające powitanie  z Franiem, który  przez kilka dni co chwila powtarzał – Ata bruuu , czyli Antoś pojechał samochodem.  ///

PODYSKUTUJ: