Krzysztof, nasz korespondent z Toronto, kontynuacja tematu mecz i plemienność

Uderzyło mnie, że zauważyłeś   plemienność i na niej się skupiłeś.. . Może to efekt  życia w dalej bardzo homogenicznej Polsce. Dla mnie to już coś najzupełniej normalnego, zwykłego. Dla Jana Tomaszewskiego już nie, bycie w PIS szybko wyzwala i ujawnia w człowieku swoistą strukturę plemienną. Przez wiele lat byłem zwolennikiem Menchesteru United i lubiłem oglądac ich grę. Teraz kibicuję Barcelonie.Co zaważa na naszym wyborze. W moim przypadku duch sportu i piękno gry. Bo każda gra zawiera w sobie swoiste piękno, jesli jest w takim stylu wykonywana. Oczywiście są znaczące indywidualności. Takim był dla mnie Ronaldo w Manchesterze, a obecnie Messi w Barce. W naszych rozważaniach o braku „prawdziwych” Anglików w drużynie Chelsea,  pisałeś : Trudno o plemienność , gdy w zespole piłkarskim Londynu z trudem można się doszukać angielskiego piłkarza… odbija się zapominanie, że zarówno w przypadku Wlk. Brytanii jak i Francji mamy rozszerzone obywatelstwo na byłe kolonie, co jest niby formą swoistej rekompensaty za czasy kolonializmu. A więc czy angielski piłkarz istnieje ze względu na kolor skóry czy nie????? Najbardziej zadziwionymi tym faktem są niestety nadal Polacy, włącznie z mymi niektórymi kolegami – stad i stamtąd. „Co to za drużyna francuska…- mówią z przekąsem – jak tam sami czarni”. Kanada wypełniła do końca mój, od dzieciństwa utrwalony, obraz kosmopolityzmu świata jako rzeczywistości oczywistej. Sopot w latach 50-tych, z autochtonami: Niemcami i Kaszubami, przyjezdnymi z Wilna i Grodna, lokalnymi Żydami, paru Ukraińcami, spora liczba Warszawiaków którzy po zrujnowaniu stolicy i tylu nieszczęściach z nią związanych podczas wojny, woleli uciec w nowe miejsce, by zaznać ukojenia; i resztkami stacjonującej nadal sowieckiej armii, stał się ukształtowaniem mego poglądu na życie i ludzi. A do tego swoiście koegzystujące podziały polityczne i społeczne: arystokrata pierwszej wody, Czetwertynski a obok prymitywny wozak rozwożący węgiel po domach, AK-owiec a obok członek PZPR-u, kanalia od gen. Świerczewskiego a obok ideowy przedwojenny komunista, były żołnierz WiN-u a obok kombatant z wojny domowej w Hiszpanii i, jak sie później okazało, bohater francuskiego Ruchu Oporu. Przeto pławiąc się tutaj w różnorodności trzymam spokojnie w sobie polski patriotyzm, który tak jak miłość, niejedno ma imię i sposób realizacji. Z mego słownika bezwzględnie zostały dawno wykreślone, już za PRL-u, takie słowa jak: szowinizm, nacjonalizm, ksenofobia i właśnie plemienność. Reasumując – byłem szczęśliwy, że mecz mnie nie zawiódł w swej dramaturgii, zaciętej grze i sportowej atmosferze, na czym zaważyło bardzo dobre sędziowanie portugalskich arbitrów. A teraz smaczek…Mecz oglądałem, wspólnie z przyjacielem, w polskim barze. W powietrzu krążyły wódeczki, z racji urodzin jednego z gości, pomieszane z objawami dezaprobaty lub zachwytu z reguły zaczynającymi się na litery „K” lub „P”. Już w połowie pierwszej połowy wiedziałem, że mam do czynienia z fachowcami. Ich komentarze, zachęty – „szoruj lewą”, „gdzie ten piździel się pcha”, „podaj na prawo, baranie”, itp, itd jasno pokazywały, że się znają na piłce. Ale najzabawniejsze było nastroszenie się na nutę komu tu kibicować. Otóż spora część była za Bayernem. Nawet wyrywały się okrzyki „Deutchland, Deutchland!”. Spotkało się to z gwałtownym sprzeciwem osobnika w oprychówie, który z wyrzutem powiedział: „Co wy k…., Niemcom kibicujecie. Zwariowaliście. No rozumiem jeszcze, że moglibyście kibicować Dortmundowi ale tu…”. A na końcu miał swóje dwie minuty triumfu. Nie dlatego, że kibicował Chelsea, ale dlatego, że „niemce” przegrały. Przy jednym ze stolików siedzieli ludzie o ciemnym kolorze skóry – ktoś z Afryki, ktoś z pld. Azji i jeden Kubańczyk. Dla nich istniał tylko Drogba i oni mieli największą satysfakcję. Dobrze, że nie rozumieli polskiego , bo ze strony zwolenników Bayernu padały czasem komentarze typu ” czarnuch jeden”, „gdzie ta małpa sie pcha”. Oczywiście emocje wzrastały w miare ilości spożywanych wódek. A jednak postęp jest widoczny i wyraźny. Nikt nikogo tak naprawdę nie obraził, nie było pyskówki i bijatyki, nikt sie nie schlał na amen, odmieńcy w polskim barze byli tolerowani bez problemu. I tym optymistycznym akcentem…..

PODYSKUTUJ: