Niedziela

Niedziela

      Już 10…za chwilę jedziemy na chrzciny małego Jasia, synek brata żony…więc już niedoczas…    List od dziewczyny, która wypełnia teraz swoim życiem skorupę po moim…mieszka w moim dawnym mieszkaniu…Na dodatek czyta właśnie moją "Rzekę podziemną". Wyczuła, że scenografią tej powieści…jest ten dom i to mieszkanie.  Niesamowite… A ja? Czy bohater tej powieści to ja ? Ja i nie ja… Jest ślad po zdechłym gołębiu, ktorego śmierć wżarła się w drewno podłogi  …szalona sąsiadka nadal szaleje, szalona sąsiadka…wlewanie się jej rozpaczy przez cienką ścianę…..A klamki…? Na jednej mój bohater chciał się powiesić…Ten Ukrainiec w sklepie,  to Borys, malował nam wtedy dom,  tu w Międzylesiu…, co za przypadek nie przypadek… I ten Staś Wyganowski, ma już lat 90.. sąsiad mego dzieciństwa, potem prezydent Warszawy. Wielki i malutki świat. Inna sprawa, że ja mam więcej niż szczęście do takich zbiegów okoliczności.  A może to los? list:   Przeciekają sufity, jest ślad po zdechłym gołębiu, ale przykryłam go łóżkiem. Straszy szalona sąsiadka. Najpierw nachodziła mnie z rybą albo kiełbasą, żeby potrzymać w mojej lodówce. Potem wpadała podczas burzy, krzycząc, że to koniec świata i zaraz jej się sufit zawali. Ostatnio odkręciła klamkę w swoich drzwiach i ta dziura strasznie straszy. Wydobywają  się przez nią zatęchłe wyziewy. A przed drzwiami stale trzyma cegłówkę. Niekiedy w nocy budzi mnie jej krzyk: "O Jezus Maria!". Potem nie mogę spać i mam wyrzuty, że nie biegnę jej na pomoc.
Tuż po kupieniu mieszkania (2,5 roku temu) pojechałam do sklepu z farbami. Mężczyzna przede mną (Ukrainiec?) też kupował farby i poprosił o fakturę dla właściciela mieszkania, które remontował. Sprzedawca poprosił o dane, a on na to: "Tomasz Jastrun, ul. Włodarzewska… Myślałam, że padnę trupem".
  Niedawno koleżanka poprosiła mnie, żebym weszła z nią na chwilę do jej dziadka. Nazywa się Stanisław Wyganowski. Gdy usłyszał, gdzie mieszkam, zaczął opowiadać o Panu… A dziś czytałam "Rzekę podziemną" – od tej pory inaczej już będę patrzeć na klamki…

Ukłony,
Joanna     Na szczęście spóźniliśmy się do kościoła…więc tylko obiad w rodzinnym domu żony. Coraz więcej maszyn rolniczych i samochodów na podwórzu. Piotrek, brat żony szaleje, albo zrobi wielkie pieniądze, albo wielkie bankructwo…Ojciec Ewy otrzeźwiał i nagle ujrzał, że Prezes jest pobabrańcem. Nie ma więc już o co się spierać. Nawet babcia patrząc na Prezesa w Faktach,  też kręci głową- "ale kłótliwy…coś okropnego." Art..  który był ojcem chrzestnym nie musiał się spowiadać, księdza przekonała koperta…Iwona i Robert, którzy mnie zarazili odchudzaniem, przytyli po pięć kilo, a ja tylko trzy….Tłumaczymy się stresem i zimą. Im wody podskórne zalewają piwnice, gdzie R. ma pracownię, a mi wody podskórne zalewają piwnicę życia… Uruchomienie mechanizmu pocieszania się jedzeniem, jest głównym problemem. Jaś nie w sosie, jakby zaszkodziła mu woda święcona. Barbara, kobieta wiejska zachwyca się „Cząstkami elementarnymi” Houellebecqa i pyta czy czytałem ostatnią powieść Rotha…Nie.  Antoś ugania się za kotem, który chowa się w kanapie. Też mam ochotę, ale mi nie wypada.

PODYSKUTUJ: