Środa

Środa

   Antoś u mnie o 6.30, z osiołkiem i psem Husky… jeśli nie mogę zasnąć ponownie , to nie jest dla mnie dobry czas… Poczucie, że życie mnie przygniata i trudno się ruszyć… prysznic jest jakimś rozwiązaniem.     Grymasy Antosia po przebudzeniu – wstał lewą noga – są trudne do zniesienia… Jego też już dopada czasami ból i bezsens istnienia, czemu daje dramatycznie wyraz… nie nauczył się panować nad uczuciami.. Pytanie kiedy powinniśmy go tego uczyć… i czy da sie tego nauczyć, by więzy nie raniły? Jesteśmy chyba wszyscy teraz zagubieni w odpowiedzi… metody wycbhowacze tez w mgle . Kiedyś to od razu dzieci brano w karby i w dyby, na dobre… bardziej chyba na złe…Dzisiaj jak się  za to bierzemy,  często jest juz za póżno……ze wszsykich naszych zagubień . te wychowacze najbardziej chyba kosztowne..  W komentarzach słuszne piszecie.. nie same uczucia,  a ich formy…..gniew , rozgorycznie ..  o tym myślałem, to one nie powinny być nagie… więc ubieramy je  w formy,  tez po to by nie ranić bliskich i dalekich…Nie tłumić ,to bywa szkodliwe, ale emiocje i uczucia powinnismy zcasami ubiera i .trzymać je w cuglach…..  Mój spór z żoną,  kiedy przed wyjazdem z Antosiem do przedszkola nie mogłem znaleźć jego rękawiczek….nie miał form,  ani cugli…Niedobrze. Jak tu się dziwić, że dzieci…czy posłowie rzucają się sobie do gardeł, jeśli nawet my…    Pomału dochodzę do siebie po największym akcie roztargnienia w moim życiu. Akcja thrillera rozgrywała się w niedzielę wieczorem.. Dostałem . co już pisałem od młodej malarki piękny obraz . Trząsłem się nad nim, jak nad kruchym kryształem ..wsiadłem do luksusowego,  otwartego wagonu w pociągu Kraków -Warszawa… tam ustawiałem,  przestawiałemw lęku, że obraz się uszkodzi …Potem dumałem słodko, gdzie go w domu powieszę.  I  nagle Centralna….Idę w tłumie ….dworzec w dramatycznym remoncie.. błądzenie… A tu nagle myśl, jak grom z płonącego nieba. Obraz!!!!!. Został w wagonie!!!….Szaleństwa pogoni ….. będą w felietonie…   A dzisiaj na Wschodni, dworzec ten w takim remoncie, że cały zapakowany, a wiozę książki w dwóch torbach… dla Pani Małgosi z informacji… i dla rewidenta…  jako wyraz wdzięczności…Obraz się odnalazł.!. A szukalem go w niedzlelę …w  gęstej wilgotnej nocy… na dzikich polach Olszynki Grochowskiej… w plątaninie torów, w liszajach PKP …tam gdzie myje się i czyści wagony … Ufff…    Na Krakowskim Przedmieściu w galerii malarskiej Wojtka Tulei ….na wystawie widzę obraz Kasi…Wojtek z mojej inicjatywy wziął dziesięć jej prac… Ma czułe oko na obrazy . Daję mu foldery z wernisażu…  Już na deptaku wpadam na Jurka Domaradzkiego…tyle lat go nie widziałem . Co on robi w tym ponurym chłodzie- mieszka a Australii, reżyser filmowy…  Będzie kręcił w Polsce film.. ma już pieniądze..  komedię… Śmieje się, ja też…to najtrudniejszy gatunek. Mówię:” mam nadzieję, że wiesz, że komedię należy robić śmiertelnie poważnie, tylko takie są śmieszne?”. Pytam …. czy wie, z stoimy na deptaku przerobionym jakże udanie, wedle projektu Domaradzkiego, ale Krzysztofa, on też mój kolega….  Mówię: „nie było mi do śmiechu, kiedy w jakimś programie telewizyjnym. mówiłem do niego ….Jurku..a on ciągle mnie poprawiał…. O- woła – poznaj mnie z nim…. ciągle mnie pytają,. czy to jakaś rodzina. .. Potem mówimy o  komercji polskiej.  Opowiada że, ma kłopoty z tym filmem, producent upiera się by grali młodsi aktorzy.. Zamachowski dla nich za stary… no i musi być dużo seksu… Czegoś takiego nigdzie jeszcze nie spotkał..

PODYSKUTUJ: