Niedzielna odwilż

Niedzielna odwilż

   Piszę z radiem RMF Classic w tle….by co kilkanaście minut usłyszeć z anteny – jesteśmy w podwarszawskim domu Tomasza Jastruna -…dziwna taka podwójność ..patrzę przez okno..chyba rzeczywiście….A potem moje gadanie.. to już wydaje się zbędne, jak można przeszkadzać muzyce…..i tak co chwila do godziny 13.   Antoś z mamą w Filharmonii na koncercie…..Rano przybiegł mi do łóżka i zerwał mi jakieś kolorowe sny, które śniłem, on sam jak ze snu… został w moim łóżku, a ja do jego łóżka..  takie poranne roszady…gdy z mojej dawnej sypialni jak zwykle dźwięki lubieżne..  to kochanek mojej żony…     Kończę autobiografię Llosy „Jak ryba w wodzie”… wszystkie słabości, zaskakująco liczne, tej książki, zaczynają mi się nagle wydawać zaletami..  potknięcia, przegadania niezręczności, one też czynią z tego przejmująco szczery zapis.    Nagle odkrywam, że byłem w jego wieku, ale dekadę później, po raz pierwszy w Paryżu , też miałem 21 lat… jakie to śmieszne.. byliśmy wtedy literacko równie nieznani..  ja chyba nawet nie śmiałem myśleć o pisaniu…kiedy czytam swe notatki z tamtego czasu, widzę tylko swój krzyczący brak literackiego talentu… Ale zapachy i smaki Paryża, czułem jak on, dokładnie tak samo….  On wtedy w luksusowym hotelu, jako laureat literackiej młodzieżowej nagrody.. gdyby wiedział wtedy,  że dostanie  Nobla ??!  Padłby z wrażenia….. Ale ja też byłbym w szoku…gdybym mógł usłyszeć swą dzisiejszą audycję radiową…    Paryż, miasto, w którym młody chłopiec nie powinien być bez dziewczyny, on taki przystojny aż strach…wtedy flirtował tylko….ja też .. i też wyglądałem zaskakująco dobrze,  w burzy loków na głowie.. on miał żonę w Peru, starszą od niego o sporo lat…  swoją ciotkę Julię… o zgrozo… A w Polsce była  moja dziewczyna ….  potem moja żona… na szczęście… na nieszczęście…   Kiedy po latach Llosa spotyka w Paryżu Cortazara, który też kochał to miasto, ten mówi, że  wybrał je dlatego, „że bycie nikim w mieście, które jest wszystkim, jest tysiąc razy lepsze niż sytuacja odrwotna".   A ja wiem, że w Paryżu nie potrafiłem być sam…i zawsze czułem się samotny…że to miasto zawsze, prawie zawsze… jakoś mnie upokarzało…Ale najbardziej upokorzyła mnie piękna dziewczyna, która poszła ze mną do mojego luksusowego hotelu…rozebrała się i nagle wpadła w rozpacz.. i stała się soplem lodu, tak zimnym, że poczułem, że jej ciało parzy mi mrozem dłonie..  I szybko ubrałem się….( "postanowiłam, że  jeśli zdradzę mego  chłopaka…rozstanę się z nim" – wyszeptała wcześniej )    Antoś nagle wspomina Kretę.. została mu mocno w pamięci .. nagle mówi -" mamy ją w komputerze…."      Franek zaczyna wyciągać łapki do zabawek i obejmuje butelkę…czule jak kochankę….Jego bezzębne uśmiechy zaczynają mnie uwodzić. Ale jeszcze się bronię… jeszcze królem mego serca jest Antoś….  Czasami mam wrażenie, że Ewa zdradza mnie i Antosia z Frankiem… Ja pewnie na to zasłużyłem…

PODYSKUTUJ: