Już w Warszawie

Brak czasu na pisanie bloga, ledwie zdążyłem z felietonem do N. A teraz notuję  w pociągu do Warszawy. Zaczepialiśmy setki ludzi…każdy ma swoja historie swoje dramaty i bóle….Większość ludzi żyje zanurzonych w banalnej codzienności, a my jakby niebanalni, więc radość z takich   rozmów … Dołącza do nas na rowerze Staszek Jalowiecki….też działaczem tutejszego regionu S…potem emigrant,  wiceszef Wolnej Europy…potem  Eurodeputowany…Socjolog.. facet…jak chce , mówi śląska gwarą…znakomity do przekomarzania się z ludźmi . Tomek Kwiatkowski świetny fotograf , mistrz pejzażu, a pejzaże bywają tu mistrzowskie. Dzielny kolarz i dokumentalista tej wyprawy.. Wczoraj trudny dzień…Lewy łokieć zaczął mi dolegać.. Nie odbiera się telefonu jadąc  z góry na rowerze…Mając jedna rękę zajęta, nie mogłem poderwać kierownicy,  kiedy Kolo wpadło w jakąś nierówność …Fikając koźla nadal trzymałem  telefon w dłoni…rzuciłem tylko okiem na obrażenia, duża krwawa smuga na lewej ręce –  zostawiłem  lezący rower, który wyglądał jak armaty i.   powlokłem się na bok dokończyć rozmowę. Sam upadek wyglądał dosyć groźnie, więc koledzy myśleli,  ze jestem w jakimś szoku, ze kontynuje rozmowę… Nazajutrz ból lewego lokcia , objawy zatrucia żołądkowego, niewyspanie, zakwaszone mięśnie… Po 15 km poszła mi dętka… Poczułem,  że mam dosyć…I wezwałem samochód.. W samochodzie czułem się jednak jeszcze gorzej niż na rowerze, z przebitą  dętka…Sam byłem przebitą dętką….

PODYSKUTUJ: