31 grudzień 2010
Zasypiam późno…wertuję albumy o sztuce wydane przez Gazetę, są już prawie wszystkie, wczoraj będąc w TOK FM , radio w budynku Gazety… kupiłem siedem nowych tomów … moja łapczywość na malarstwo, rzeźbę i architekturę… Nowoczesny budynek Gazety.. zawsze dreszcz zdziwienia, to moje rodzinne okolice, pamiętam jak pasły się tam krowy.. pamiętam też Helenkę Łuczywo, jak w moim dawnym mieszkaniu na Urle, zastanawiała się czy po wyborach jest sens zachować w nazwie „wyborcza”. Sporo lat wcześniej, pamiętam początki „Robotnika”: podziemnego pisemka, które jest u źródeł Gazety.. redakcja była w mieszkaniu Heleny, kilka domów obok.. Moje fatalne stosunki z Michnikiem, czyli też z Gazetą, mała więc szansa by w tym dzienniku ukazała się recenzja z mojego tomu „Jakby nigdy nic" . Z „Rzeczpospolitą" jestem jeszcze gorzej, chociaż tyle tyle lat pisałem tam, po śmierci Redaktora i paryskiej "Kultury", z Rzepy jednak z hukiem sam wyszedłem, gdy pismo zaczęło „prawicowo ropieć .” Rano niewyspanie i dziwny brak Antosia – pusto aż cisza w uszach dzwoni. Jaki luksus! Tenis.. Łukasz w świetnej formie, u mnie za wiele tak zw. niewymuszonych błędów… ten termin też pasuje do gry w życie. Potem u mego przyjaciela i wydawcy Wieśka Uchańskiego, jak zwykle gadamy w dawnym gabinecie Boya …dawne mieszkanie pisarza i obecna redakcja wydawnictwa Iskry… Wiele tu duchów i demonów, dziwne, że Wiesiek może tu czasami sypiać.. Teraz pusto, zespół ma wolne… setki dzieł sztuki, które On zbiera dają atmosferę gęstą ….tony książek… Jak zwykle nasze rozmowy, jak wzajemna terapia… rzadkie u facetów. Nagle kończy spotkanie, tak ma, ale ja też mam podobnie, tu również do siebie jesteśmy podobni. Przez zasypane miasto do szpitala św. Zofii… po nieodebrane po porodzie wyniki badań Franka. Lubię tak brodzić wozem w wysokim śniegu, jakbym znowu był w Alpach na nartach. Przychodnia zamykana… dzisiaj wyjątkowy dzień.. ale jakoś dostaję się do środka.. puste przyszpitalne labirynty.. w końcu znajduję czego szukam…pielęgniarka mówi, że nie może, ona już po pracy, mąż na nią czeka, dzisiaj Sylwester, i nie może gdyż potrzebny dyrektor… Ale jak to w Polsce… w końcu kseruje dokumenty.. Mówi: ”urwą mi głowę”….ja na to… nie pozwolę… Polska biurokracja służy głównie temu, by ją nieustannie gwałcić… szkoda, gwałt to bardzo energochłonne zajęcie…