Z Lubiąża

sobota o 17.30 spotkanie, niezwykłe pomieszczenie,  dużo ludzi…mówię o ojcu , ale o mamie też czytam ich wiersze, potem dwa swoje o ich odejściu…półtorej godziny, czułem, że jestem słuchany, przynudzanie jest zbrodnią przeciwko ludzkości …./// Marcin M. zajmuje się mną, z brodą w kapelusiku,  studiował biedak filozofię, serdeczny, typ entuzjasty, to no wymyślił pomysł spotkania, zna poezję ojca i moją, mówię mu, jak ja mogę być pomostem, choćby malutkim,  między pokoleniem mojego ojca , a potem Szymborskiej, tak pan połączy moją generację z tymi, co są od pana już o wiele młodsi…/ Potem kręcę się po tej całej przestrzeni, gęstej od młodych, gdzie odbywają się dziesiątki spotkań, warsztatów i koncertów. Są nawet małe kuźnie, nad jedną napis, „tu nie kuje się mieczy”. Kolejki z ręcznikami na  ramionach do prysznicy , kilka słów  do kamery w małym osobnym (kiedyś) kościółku. Zmieniają się moi opiekunowie, czasami bardzo onieśmieleni, że muszą się mną zajmować. Szef ochrony, na co dzień nauczyciel wychowania fizycznego w bydgoskiej szkole, zabiera mnie zwiedzanie tego co niedostępne dla  uczestników festiwalu. Książęca sala balowa….piękny symetryczny barok. Jadalnia, też dzieło sztuki. Biblioteka jest w trakcie renowacji. Chodzimy wysoko po rusztowaniach  z okiem tuż przy suficie, gdzie odnawiane, a częściowo odtwarzane są malowidła . Brakuje środków, więc od kilku miesięcy nie ma tu specjalistów-renowatorów.  Czas mija i zabytkiem stają się napisy dokonane, przez żołnierzy radzieckich, którzy przez kilka lat po wojnie mieli tu swój szpital psychiatryczny i oczywiście potwornie zdewastowali ten obiekt. //

PODYSKUTUJ: