środa

W słońcu i na rowerze do fryzjera, w centrum Międzylesia drewniana blaszana budka,  ale z klimatem  lat 70. Stefan ledwie się rusza, przypomina starego żółwia. I często świntuszy. Jesteśmy sami i nagle odczytuje mi swój wiersz, dzisiaj napisany,  miał mało klientów. Najpierw czyta, potem go śpiewa. Nie był to liryczny utwór, raczej przyśpiewka pijacka. Przyszedł nowy klient , a to jest mój dalszy sąsiad, specjalista od zakładania alarmów, zakładał nam, miły facet . Potem,  jak idę kłaniają mi się  sprzedawcy i czuję się jak na wsi. Szkoda, że to się skończy, część sklepików i punktów usługowych, padnie,  kiedy zrobią druga nitkę szosy, (już robią ),  która podzieli miasteczko nas pół jak rzeka. Co za osioł to wymyślił. // W Superstacji, gdzie wyraźnie brakowało nam tematów. Ślę felieton do kwartalnika „Psychiatra ” Dostałem „Kolonię karną ” już złamaną i przed pierwszą korektą.

PODYSKUTUJ: