niedziela

Jadę z Antosiem do filharmonii. Szukanie szczeliny by zaparkować. I udaje się, ale to niemal cud. W holu filharmonii,  jakaś pani robi nam prezent z wejściówek. Koncert świąteczny. Siła muzyki  tekstów naszych kolęd. Genialny Franciszek Karpiński: Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony; Ogień krzepnie, blask ciemnieje, Ma granice nieskończony. Wzgardzony okryty chwałą, Śmiertelny Król nad wiekami; Niebywała siła tych metafor. Karpiński na wieść o trzecim rozbiorze polski,  przez noc osiwiał. Rzucił Warszawę i osiadł na wsi.  // Świetnie mi sam na sam z Antosiem. A on mówi : tata jaki ty jesteś fajny. // Ewa z Franiem, po wizycie u słynnego specjalisty od robaków u dzieci. Jego diagnozy na pierwszy rzut oka. Wszyscy jesteśmy okrutnie zarobaczywieni. Połączenie wiedzy i magii. Nie mam siły na to jeszcze. Ale to też temat od mojej powieści.// E u nas. Miło z nim zawsze. Zaplątany w swoje osobiste kłopoty, chirurg ortopeda zakochany w malarstwie. ///

PODYSKUTUJ: