Dzień skąpany w słońcu. // Już blisko północy, pisząc szukam muzyki w radiu, chociaż zwykle słucham muzyki z Internetu. Dziwny głos i bredzenie, od razu domyślam się… i nie mylę się, że to Radio Maryja . Do mamy, ale muszą zawrócić, taki korek w stronę Zegrza, a przed 16 mam telewizję. Całe szczęście, że w samochodzie towarzyszą mi „Dzienniki „ Gombrowicza. Z nim to przyjemnie pogadać i pomyśleć, chociaż kabotyn wyjątkowy. Zosia Hertzowa opowiadała mi kiedyś, jakie szokujące zrobił na nich wrażenie w Mason Laffitte. Takiego bufona nie widziała jeszcze nigdy. Hertzowa miała bystre oko i była z niej trochę jedzą. Inni wielcy pisarze w oku Pani Zosi: Miłosz po ucieczce drapał sie ciągle do krwi, taki był zdenerwowany. Czytam teraz znowu po latach „Pieska Przydrożnego, Miłosz potwierdza, że kiepsko z nim było wtedy i cierpiał świerzbiączkę. A Bobkowski – wspominała Zosia jak był u nich, to wysiusiał się w ogródku. No i mamy kawałek historii literatury. Martwy ptak, już podsuszony, gdy idę do mamy. Jakby zawstydzony spuszczam oczy. Śmierć jest zawstydzająca, martwy ptak wskazuje nam drogę, w śmierci upodabniamy się wszyscy do siebie.// Ta kobieta ma blisko 90 lat, jest niewidoma. Pyta mnie: czy wiem, że nie widzi. Tak, wiem. Pytam ją, kim była, kiedy była: Głowna księgowa w wielkiej instytucji, podlegało jej wielu ludzi. Miała męża, ale już od dawna nie żyje, zapomniała, kim był. Każdy kimś był, a potem jest coraz mniej.///
niedziela
PODYSKUTUJ: