środa

  Franio w przedszkolu, a my po raz pierwszy we trójkę na rowerach, do międzyleskiej, pięknej  kawiarni Peron, gdzie lody mają oryginalne smaki,  są nawet buraczkowe. Ja pod drodze do fryzjera,  pana Stefana. Tu jak w małym miasteczku /// Kuba latał maniacko na motolotni , ale zginęło tylu jego znajomych, że odstawił latanie i rok temu kupił sobie łódź. Na pych i na wiosła, ale też z małym silniczkiem. Parkuje w  porcie czerniakowskim, który po pięknym remoncie . Kilka godzin pływamy z nim po Wiśle mając po bokach Warszawę,  starą, stare miasto i nową, wieżowce.   Franio i Antoś dzielnie wyglądają w kapokach i w czarnych okularach. Pociągi dudniące nad naszymi głowami,  robią na Franiu wielkie wrażenie, kocha pociągi.  Co zdumiewające – w gorące popołudnie, w milionowym mieście,  jesteśmy jedynym obiektem pływającym! Jakby był zakaz pływania po rzece.  A woda mulista, mętna i brudna po wezbraniu, gałęzie i kłody. Płyniemy jednak czasami szybko w bryzgach wody. Co było kiedyś pełnym życia portem praskim,  pustka, beton i ruiny. Na lewym brzegu na wielką skalę i na przestrzeni kilku kilometrów trwa budowa knajpek, miejsc spotkań. To będzie mała rewolucja. Praska strona to piękny busz i plaże,  nie uregulowanie części Wisły , co było zaniedbaniem,  okazało się wspaniałym zaniechaniem.   // Kuba, robi piękną biżuterię, był moim młodszym kolegą z podwórka. Jak wczoraj, jak sto lat temu. Jego ojciec, pierwszy prezydent wolnej Warszawy, ma niemal sto lat.// Rzeka pełna wirów, pułapek i kipieli.  A u wielu moich znajomych aż kipi od nieszczęść. /// O 20.40 w Superstacji.//

PODYSKUTUJ: