sobota

  jakoś mało religijnie się czuję…komercja jako nowa religia. // moje dzieci w ogrodzie tętniącym zielenią szukają jajeczek i baranków,  jaka pasja, ile emocji….// u mamy, to moje kolejne dziecko. A wszystko kwitnie wokół…Przypomina mi się wiosna roku 90 w Sztokholmie , jadę z Izą na rowerze przez Risne , woła do mnie, ty widzisz jaki wybuch wiosny…może gdyby nie powiedziała tych słów, nie zaproponowałbym jej w zimie tego roku nart, miała tam wypadek, który zrujnował jej życie . // z dziećmi w wesołym miasteczku, które jak co roku przysiadło tu na chwilę, takie z lat 60 ubiegłego wieku, wszystko ledwie, ledwie i obskurne. Personel, oblicza rzeźbione przez strumienie alkoholu. Wszystko mogłoby być być zabytkiem, więc trochę się czuje na swoim miejscu. Ładna dziewczyna z córeczką w wieku Frania, zaczepia mnie z refleksją, dzieci nie widzą jakie to wszystko tandetne i wzrusza mnie , bo mówi o moich potworach, jak o moich dzieciach, a nie wnukach. Nie pomyślałem, że może mnie znać z mediów. // Wysłałem naszą rozmowę Marcinowi do autoryzacji, przenoszę się co chwila do mojej „Kolonii karnej” i znowu mam mało czasu na felieton do Przeglądu. // Mycie włosów dzieciom, poważny zabieg. Żebyście widzieli jak się wygłupiam by rozbawić Frania, każda komisja lekarska wysłała by mnie na oddział ostrych psychoz. /// Do łóżka z żoną i z Ewangelią, więc ze śmiercią Chrystusa i z jego zmartwychwstaniem,  w które nie wierzę.  Równie mi łatwo uwierzyć z zmartwychwstanie ukrzyżowanej armii Spartakusa. Dobrze jednak żyć w czasach, w których nikt mnie nie zmusza do żadnej wiary.   Ani ja nikogo…  

PODYSKUTUJ: