wtorek

wczoraj za wiele gadałem gdzie indziej by tu mówić. I kajdaniarska praca praca przy komputerze. Patrzę na nową bliznę na stoliku, roztrzaskałem oń zielony bubek,  który lubiłem. Jak sójki, powoli  zdawały się frunąć przez pokój skorupy. Cenię sobie blizny.  I mechanizm przeniesienia agresji. Siła była taka, że gdybym trafił człowieka w głowę,  to pewnie zabił bym. /// Od jakiegoś czasu gdy jestem w szale,  co zdarza się jednak wyjątkowo, ten „ja” spokojny stoi jakby z boku i patrzy na tego co w szale, jednak nie próbuje go powstrzymać, wie że to niemożliwe. // U sąsiadów, puszczamy nie wykorzystane  fajerwerki, bawimy się lepiej niż dzieci, które patrzą na spektakl przez okno. Przypomina mi się jak w dzieciństwie  Adaś Sandauer, geniusz techniczny, robił rakiety i puszczaliśmy je na podwórku, syczały i ziały ogniem podobnie ja te fajerwerkowe. // Kiedy Franio puścił prutala,  Antoś rzekł pouczającym tonem : Franiu , zachowujesz się niekulturalnie. A nic nie mówi,  kiedy Franio niezwykle ekspresyjnie nagle woła:  dupa dupa,  kuaaa mać, kuaaa mać! // Dwóch w małej wanience w kąpieli, jakby jechali na sankach… ja nie mnie mogę,  jak cudnie wyglądają. // Niestety stolik tylko śniadaniowy. Dobrze, że zagadkowy kolega uśmiechnął się, inaczej umarłbym od bezmiaru kpiny 🙂

PODYSKUTUJ: