Na porannym brzegu

Na porannym brzegu

  Te kilka minut między przebudzaniem, a wstaniem… Gdyby tak szczerze zapisywać co się wtedy myśli, co by nam zostało w dłoniach?  Na ogół to chyba gonitwa niepokojów przed dniem. Jeśli ktoś czyta mój „Kołonotatnik”, proszę o kilka szczerych relacji w komentarzach…. albo lepiej, gdyż szczerzej, na moją  skrzynkę w Zwierciadle – może wspólnie opiszemy ten „brzeg”, na który wyrzuca nas sen… Najlepiej zapisać to do razu po wstaniu… Potem, dzień wszystko zamazuje… Myślę, że te myśli poranne, bardzo wiele o nas mówią,  na dobre i na złe…  Są ludzie, których ranek rani… są, dla których jest nadzieją… czasami jedno i drugie…   Wczoraj przed zaśnięciem przeglądałem do pierwszej w nocy „Człowieka bez ojczyzny” Vonneguta. Ta książka , pisana już przez 82 latka, raczej zawodzi. Jak to u niego – zszyta jest z notatek. Taka też była „Rzeźnia nr 5”. To tamta książka nauczyła mnie robić tekst z fragmentów, tak pisałem potem do paryskiej „Kultury” , starając się by przestrzeń między tymi „fragmentami oddychała. …….. Dwa zadnia wynotowałem „ Nie wiem jak ty, ale ja wyznaję zdezorganizowaną religię. Należę do bezbożnego nieładu. Nazywamy się „Nasza Pani Nieustannego Nieładu”.  I… mój tata powiedział: „kiedy masz wątpliwości, zrób roszadę”….Świetne,  ale trzeba grywać w szachy by to zrozumieć…   Tenis, tym razm na cegalenj mączce, tak powiniśmy grać, to zdrowsze dla stóp kolan…Znowu wszystko przegrywam, ale bez żału i złości.Ggram coraz lepiej, właściwie wzystkie udzerzenia mi wchodzą, brak tylko regularności…muszę zrobić sobie zastrzyk wzmacniający z kilkunastu gier.. Konieczne.   Antoś nauczył się kłamać. Wcześniej nie potrafił. To umiejetność bez której nie da się żyć.  Fascynuje go ten nowy nabytek, więc bawi się kłamstwami, wymyśla kłamstwa tak monstrulane,  że sam dobrze wie,  że nikt w nie nie uwierzy… To igranie z rzeczywistością i z nierzeczywistością.    Wczoraj paczka z audiobookami z „Heraclonu”, dźwiękowe wydanie mojego zbioru erotycznych opwiadań „Gorący lód.” Na okładce piękny bezwstyd kobiecego ciała.  Jakoś nie mogę się przemóc by to odtworzyć. W końcu dzisiaj wieczorem wkładam w pysk odtwarzacza….ale szybko wyłączam. Wstydzę się.    Ludzie maja potrzebę by w coś wierzyć, też stąd powszechność wiary w zdrową zywność.    Antoś nagle mówi – ja nie jestem Antoś Głuptas,  ja jestem Antoś Jastrun…   Po 23  telefon,  od razu wiem, że to Jonatan, mój przyjaciel i tłumacz moich wierszy na hebrajski dzwoni z Tel Avivu.  Jak zwykle robi mi zastrzyk z radości życia. Mówi, że przed chwilą wrócił z idiotycznej sztuki, że tak ciepło, że chodzi w krótkich spodenkach i że schudł siedem kilo. Napisać o nim kiedyś więcej… Problem, ż cokolwiek o Jonatanie się napisze,  on się w tym nie zmieści, chociaż schudł….za moim zresztą przykładem…

PODYSKUTUJ: