Poniedziałek

Wczoraj spotkanie z A.  i przy okazji spotkanie z ulicą Hożą , tak często tu bywałem , lata 50 i 60….Ileż tu się zmieniło i zmienia…A tu miejsce na chodniku, gdzie szedłem z mamą, był  rok 1962, mnie kolano, umierałem ze wstydu, że kuleję , co ludzie pomyślą, mama mnie przekonywała, nikt nie zwraca na ciebie uwagi..// Za chwilę na zdjęcie Franiowi gipsowego pancerza, szybko minęły te trzy tygodnie, przeraża mnie tempo upływu czasu , a teraz cieszyłem się, że czas tak dziarsko galopował …/// Trzymałem Frania z Ewą, plus dwie pielęgniarki, a i tak bywał górą. Aż po ciężkim boju Franio w końcu wyłonił się z gipsowej muszli jak nowy. Studentki praktykantki patrzyły,  była więc widownia /// Wieczorem na Elektoralną , wystawa malarstwa Kasi Karpowicz…Poznałem Kasię w roku 2010 dzięki temu blogowi, napisała do mnie jej siostra ..i pomogłem jej wyruszyć w stronę gwiazd. Jest młoda, ma talent , jest niezwykle pracowita i wytrwała, potrzebne było jej jeszcze szczęście, zawsze jest potrzebne w takiej podróży. Pomogłem jej szczęściu…/// Podchodzi do mnie ..tak,  to radca S. z ambasady w Sztokholmie …tytułuje mnie panie dyrektorze, kierowałem Instytutem obok ambasady będąc też jej I sekretarzem ..To była jeszcze komunistyczna ekipa, .zjeżona , oczekująca na egzekucję…nie lubiłem go, był skryty, pełen urazów, nie dostrzegałem w nim nic światła ….   a okazuje się, że on lubi malarstwo i kupił kiedyś obraz Kasi. Małe mieszkanie , mało pieniędzy…a jednak ..Należy być ostrożnym w ocenie ludzi, mają zwykle jakąś swoją tajemnicę,   nie zawsze mroczną, czasami świetlną…//

PODYSKUTUJ: