sobota pracująca
Wracając do wczorajszego seminarium w budynku Giełdy… Główny wykład miała Ania Applebaum… żona min.Radka Sikorskiego. Zawiozłem jej pachnący jeszcze farbą grudniowy numer Zwierciadła z moim wywiadem z Sikorskim. Mało kto wie, ile było kłopotów i stressssów z tą rozmową… Są piękne zdjęcia, też Ani i jej dzieci… Annę znam jeszcze ze Sztokholmu, z początku lat 90. Patrzę na panelistów, już na scenie, jest też Adam Michnik, dorobił się brzucha, więc jakoś jowialnie i mało elegancko rozparty na krześle, jakby w stanie pełnego rozwolnienia całego ciała… Dziwny kontrast między tym rozluźnieniem, a jego jąkaniem się. Coś tu jest jednak nieprawdą. Lustruje wszystko i wszystkich, jak pan właściciel, który znacznie góruje….To chyba ten grzech pychy, który mu kilka razy zarzuciłem, czego nie może mi darować i pewnie nigdy nie daruje… Ale tak, miał dobre wystąpienie, takie ze swadą i ironią… To nie sport…ale lepszy był Janusz Lewandowski, teraz wysoki Komisarz Unii Europejskiej… poznałem go w latach 90 w Sztokholmie….podszedłem… – tłumaczy się, to była taka improwizacja. -Ale wielka – był Pan nawet lepszy do Michnika, ale szaaa… tego też by mi nie darował… Ciekawe, dopiero po godzinie dykusji padły słowa od których ja bym zaczął ten temat …. Media i biznes to już jedno.. a ich komercjalizacja jest wielkim zagrożeniem, nie tylko rzetelnej informacji, ale też demokracji. Chociaż zarazem to media najlepiej bronią demokracji…nie jeden to paradoks w tym temacie .. Anna mówiła wiele o Chinach , o cenzurze nałożonej tam na media ..I jak Zachód przymyka na to oczy, z powodu ekonomicznej siły Chin…. Jak zwykle pewny siebie i mądry Marek Belka -.fascynujący temat. Jak oto fakt, że wszelkie wiadomości na temat ekonomii, finansów i giełdy są on -line, powoduje rozchwianie finansowych rynków i ekonomiczne konwulsje. Nie ma na to rady i tak już będzie.. Potem już przy winie białym i czerwonym drobnica rozmów moich…Krysia Zachwatowicz rzuca się mnie całować… jak za dawnych, dobrych czasów.. więc już mi darowali oboje moje krytyczne kiedyś mówienie o filmie "Pan Taduesz".. Wszystko przez Czesława Miłosza, zabrał wtedy mnie trochę przypadkiem na pokaz tego filmu – swieżo po montażu, były jeszcze niedoróbki – a po tym pokazie uciekł z żoną, amerkanką, która z filmu nic a nic nie pojęła, uciekł, by nie brać udziału w dyskusji dla Tygodnika Powszechnego…był b. krytyczny wobec filmu, a Wajdy bał się, wtedy ja go zastąpiłem, nie był to mój pomysł. No i nagadałem … Wajda z laseczką, której od niedawna używa… I jak to dzisiaj ludzie o tych samych poglądach, którzy dawno się nie wiedzieli… rozkłada ręce, co bardziej dramatyczne z laseczką, i mówi – no popatrz co się porobiło z tą naszą Polską…. Już po imprezie wsiadam do pustej windy, za mną wbiega Marek Borowski. Ogromnie go lubię i cenię jako polityka….włączyłem już przycisk.. a on – o nie, mamy płaszcze chyba na innym piętrze – wciska inny guzik ..winda staje w jakimś podejrzanym miejscu – wciągam go na powrót – miał pan jednak chyba rację – mówi…- ja na to – do tej pory byłem pewien, że nie popełnia pan błędów ..Potem pomyślałem, czy to, że teraz nie jest widoczny jako polityk, to jego błąd, czy raczej mądrość? A jego partia chyba zdycha.. 4 – 6, przegrany set z Łukaszem. Muszę grać trzy razy w tygodniu, inaczej nie utrwalę zmian uchwytu, co jednak poprawia mi uderzenie z bekhendu. Umówić się z młodą trenerką na kilka meczy, grywała kiedyś z Agnieszką Radwańską. Taka ładna dziewczyna, że trochę strach…Mam jakąś okropną słabość do ładnych kobiet na korcie… Przed laty sporo grywałem z Agatką Passent, w młodości trenowała tenisa.. zrzedła mi wtedy jednak mina, gdy dowiedziałem się, że poznała właśnie fajnego chłopaka, który dobrze gra i chce podszlifować formę…ze mną…ale dla niego… Antoś z tygodniową nie zrobioną kupą biega pełen radości życia, za to my przytłoczeni i zmartwieni. U sąsiadów ich noworodek NIC, przez dziesięć dni. Ale wieść, że przed chwilą zrobił! Wielka tam radość! Ich synek Stefek, rówieśnik Antosia dzisiaj po raz pierwszy gości u nas, sam bez mamy. Bawili się też w lekarza, ja byłem pacjentem…. Położyłem się zdrowy, a po ich badaniu poczułem, że kiepsko ze mną. Jest! O 20. 47. Antoś przybiegł do mnie, wchodząc mi w środek jakiegoś tekstu, który piszę, wbiegł z gromkim okrzykiem: "taka była taka wielka! Szkoda, że nie widziałeś!" Rodosny, tak się nakręcił, że nie mógł potem zasnąć. Straciłem, czy zyskałem 1,5 godziny próbując go uśpić? Przed zaśnięciem pytał: tato, a kiedy będzie dzień?